Archiwum Polityki

Szczupak reklamowy

Wiele rozdziałów Starego Zakonu mówi o tym, jak ludzie próbowali oszukiwać Pana Boga. Znamy nieskończoną ilość historii o tym, jak ludzie oszukiwali się nawzajem i niektóre z tych historii są zabawne. Smutno robi się dopiero wtedy, kiedy ludzie oszukują sami siebie, bo traci na tym poczucie szacunku, jakim chcemy darzyć się sami.

Odczuwam pewien smutek, kiedy widzę, jak oszukujemy siebie, pokazując reklamy bezalkoholowego piwa. Wolałbym, aby przyzwolić na otwartą reklamę alkoholu i żebym nie musiał oglądać jakiegoś jachtu, który oferuje mi podróż donikąd, bo w rzeczywistości nosi nazwę fabrykanta mało znanych u nas trunków. Przypuszczam, że w całej kampanii reklamowej bezmyślne tłumaczenie z angielskiego nie uwzględnia dwóch narzucających się skojarzeń - morskiej podróży i morskiej choroby oraz tego, co w mowie potocznej oznacza podróż do Rygi.

Samo wspomnienie reklamy wywołuje lawinę skojarzeń. Ludzie mojego pokolenia przeżyli większość życia bez reklamy, jeśli nie liczyć smutno mrugających zachęt do oszczędzania w powszechnej kasie. Reklamowała się natomiast ideologia postępowa i z napisów podobnych do billboardów dowiadywaliśmy się, że cały naród coś buduje i na coś nie pozwoli (imperialistom - oczywiście). Zobojętnienie na te hasła wydawało się czymś trwałym; dziesięć lat temu nigdy nie uwierzyłbym, że tak łatwo rzesza moich rodaków ulegnie podobnej perswazji, że coś "jest pełnią życia", a to drugie to właśnie "jest to". Czterdzieści lat konsekwentnie wpajano w nas doświadczenie, że jeśli coś źle się sprzedaje, to trzeba to reklamować, a to, co było dobre, świetnie sprzedawało się spod lady.

Czterdzieści lat niedowiarstwa i sceptycyzmu błyskawicznie znikło w niepamięci.

Polityka 14.1999 (2187) z dnia 03.04.1999; Zanussi; s. 113
Reklama