Urzędy skarbowe są ciągle we władzy PiS. Tego bardzo istotnego elementu „ciągu technologicznego”, wspomagającego działania służb specjalnych, policji, prokuratury i aparatu sprawiedliwości, Platformie jeszcze nie udało się „odzyskać”. Andrzej Parafianowicz, generalny inspektor kontroli skarbowej, mówi, że w takim stylu, jak robił to rząd PiS, LPR i Samoobrony, zarządzał nie będzie. Dużo ryzykuje. Uświadamiają mu to choćby wyjątkowo liczne anonimy, płynące od szeregowych urzędników fiskalnych z terenu. Taki jak ten z Białegostoku:
„(...) Po powołaniu (przez PiS – przyp. red.) na dyrektora Wojciech O. na polecenie wiceministra MSWiA Jarosława Z. odwołał naczelników urzędów skarbowych w Suwałkach, Augustowie i Łomży i powołał wskazanych przez niego pracowników urzędu kontroli skarbowej. Do dziś bezwzględnie wykonują oni polecenia Z. dotyczące wymiaru podatków i kontroli osób, głównie będących w opozycji do PiS (...)”. Prawda to czy nieprawda?
Poszlaki są wyraźne, a Białystok nie jest wyjątkiem. W Warszawie i woj. mazowieckim na 51 istniejących urzędów skarbowych PiS zdążył swoimi zaufanymi obsadzić stanowiska funkcyjne w 50. Identycznie jest w Małopolsce. W pozostałych regionach stopień opanowania przez Prawo i Sprawiedliwość skarbówki był podobny. Z dyrektorskich foteli instancji nadrzędnej, czyli urzędów kontroli skarbowej, rząd PiS, LPR i Samoobrony nie zdążył sczyścić zaledwie dwóch osób. Widać, że był to polityczny priorytet – zwalniano czterech szefów dziennie. Okolicznością wystarczająco obciążającą dotychczasowych pracowników była data urodzenia oraz długi staż pracy w urzędach skarbowych III RP.