Archiwum Polityki

Sąsiadki widziały

W wielkanocną niedzielę państwo P. z Katowic wylecieli w powietrze. Sąsiadka L. mówi, że stało się to z miłości. Sąsiadka Z. uważa, że z nienawiści.

Sąsiadka L. uważa, że Janusz P., górnik strzałowy z kopalni Knurów, miał wszystko rychtych obmyślone. Był dobrym człowiekiem, dlatego nie naruszył konstrukcji bloku. Dobrał składniki. Stanął blisko Renaty, swojej żony, żeby mieć pewność, że pójdzie z nim. Wtedy odpalił ładunek, pizło na całe osiedle. Mówi się, że trzymał to w nogawce. Zmarli tragicznie – on w wieku lat 50, ona w wieku lat 44. Na balkon wybiegł Daniel, ich syn, krzyknął, żeby ratować mu mamusię. Sąsiadka L. mówi, że pomimo całej miłości Janusza P. do żony pochowani będą oddzielnie.

Sklepowa M. miała w życiu do czynienia z psychologią. Jako młoda dziewczyna M. była na praktykach w lublinieckim zakładzie poprawczym. Jej zdaniem nagromadzenie złej krwi daje się zauważyć na twarzy człowieka. Ci, którzy wyglądają, jakby mieli wybuchnąć, zawsze w końcu wybuchają. Janusz P. był ostatnio za cichy i za smutny. Sąsiadka C. mówi, że gdy szedł główną ulicą osiedla, to jakby było słychać dzwonek zawieszony na jego szyi, choć oczywiście żadnego dzwonka tam nie miał. Podając jej chleb sklepowa sarka, że po tragedii każdy staje się mądry – jeśli C. coś słyszała, powinna reagować. Są przecież psychologowie, tylu ich teraz wszędzie występuje. C. odpiera urażona, że sklepowa M. też ma telefon i równie dobrze mogła dzwonić po psychologa. Janusz P. chodził także pod jej oknem wystawowym. M. prostuje, że nie zagaduje ludzi w sklepie. I nigdy nie wyjawia własnego zdania, dopóki nie zostanie zagadnięta, bo nie jest wścibska. Pyta, czy będzie coś jeszcze poza chlebem.

Wybuch oderwał sąsiadkę R. i jej męża od świątecznej telewizji. Popatrzyli na siebie pytająco. Pani R. uważała, że to wybuchła butla gazowa u państwa P. Mąż wyszedł na klatkę schodową prosto w dym. Pracował kiedyś z Januszem P.

Polityka 14.2008 (2648) z dnia 05.04.2008; Ludzie; s. 91
Reklama