Archiwum Polityki

Przykładnie ukarany

Dwadzieścia cztery lata temu doszło do zdarzenia, którego finał rozegrał się w grudniu 2007 r., kiedy Edward Misztal trafił do więzienia. Można powiedzieć – nareszcie. Ale pozostaje

Misztal bał się więzienia. – Dla mnie pobyt w zakładzie karnym to zagrożenie życia – mówił w listopadzie reporterowi „Polityki”. – Przez całe życie ścigałem bandytów, teraz trafię między nich. Może być tak, że wywiozą mnie z kryminału nogami do przodu.

Zawsze uważano go za twardziela. W PRL, w 1976 r., stworzył i kierował pierwszą milicyjną jednostką antyterrorystyczną, nazwaną wtedy Wydziałem Zabezpieczenia (przy Komendzie Stołecznej Milicji Obywatelskiej). Wyszkolił przynajmniej kilkuset tzw. ateków. To jego dawni podwładni w III RP zakładali policyjne jednostki antyterrorystyczne i przez całe lata 90. kierowali nimi. Mówiono, że to szkoła Misztala. Niektórzy poszli inną drogą i źle skończyli. Mieczysław Z. ps. Pancernik założył agencję ochrony Wydział. Prowadził interesy z gangiem pruszkowskim. Utonął w Egipcie w niewyjaśnionych okolicznościach. Krzysztof M. ps. Fragles przystał w latach 90. do gangu wołomińskiego, a później do tzw. Mutantów. Zastrzelili go podczas obławy na warszawskim Ursynowie antyterroryści, być może dawni koledzy. Misztal kilka lat temu tłumaczył, jakimi kryteriami posługiwał się prowadząc nabór do swojej jednostki: – Nie mieli u mnie szans tacy z opinią: grzeczny, rzetelny, zdyscyplinowany. Dobierałem rogate dusze, bo tylko ci mogli podołać naszym wymogom.

Tacy właśnie 3 maja 1983 r. wpadli na teren kościoła św. Marcina, brutalnie pobili przebywających tam członków prymasowskiego komitetu pomocy represjonowanym, porwali sześciu ludzi, wywieźli ich daleko za Warszawę i nocą wyrzucili z ciężarówki. Akcją dowodzili major Edward Misztal i podporucznik Janusz S. Dlatego sąd uznał ich za winnych tzw. zbrodni komunistycznej („pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem”).

Polityka 4.2008 (2638) z dnia 26.01.2008; Ludzie; s. 100
Reklama