Archiwum Polityki

Fredro jest czaderski

W liceum interesowałem się fotografią, fascynowało mnie światło i muzyka. W teatrze przeżywałem, gdy gasła czy rozpalała się rampa. Studiując filozofię wiedziałem, że jeśli nie dostanę się na reżyserię, będę pracował jako elektryk. Najchętniej w Starym Teatrze.

Wszyscy, którzy się z panem zetknęli, powtarzają jedno: jest pan człowiekiem, który wie, czego chce. To prawda?

Miałem w życiu trzy marzenia: dostać się do szkoły teatralnej, wyjechać na Nową Gwineę i zrobić premierę w Starym Teatrze. Nie przeszedłem trzydziestki, gdy te marzenia się spełniły. Dało mi to sporo wiary w siebie, niektórzy nazywają to wręcz bezczelnością. Po prostu wiem, że marzenia mogą się szybko ziścić, jeżeli się nad nimi pracuje. Kiedy mam cel, zmierzam prostą drogą do jego realizacji, bez rozglądania się na boki. Jeśli nie wychodzi - szukam innych ścieżek.

Skąd marzenie, żeby zdawać na reżyserię teatralną, a nie - jak zazwyczaj w pańskim pokoleniu - na filmową?

Chyba stąd, że ja wcześniej zostałem "wyhaczony" przez teatr niż przez kino. Owszem, chodziłem na oskarowe filmy, ale ukułem sobie teorię: oskarowy znaczy nudny. Jeszcze nie rozumiałem języka filmu. Miałem natomiast pewność, że w teatrze króluje sztuka.

"Haczył" pana teatr? Co konkretnie?

W Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach fascynowało mnie wszystko: reflektory, maszyneria. Pierwszy raz przeżyłem coś ważnego, kiedy przyjechał do nas Józef Szajna z "Repliką". Potem była "Zbrodnia i kara" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Po liceum pojechałem do Wrocławia na występy Piny Bausch ze "Świętem wiosny" i "Cafe Müller". Na bilet nie miałem pieniędzy, ale jako bywalec koncertów rockowych wiedziałem, co trzeba zrobić: stanąć z tyłu i wchodzić z ekipą. Wprowadziła mnie szczupła kobieta z długimi włosami; dopiero po spektaklu zorientowałem się, że to była sama Pina Bausch. Kolejne przeżycia teatralne to "Bracia Karamazow" i "Kalwerk" Lupy.

Przyglądał się pan reflektorom. Od początku szykował się pan do roli reżysera?

Polityka 7.1999 (2180) z dnia 13.02.1999; Kultura; s. 45
Reklama