Archiwum Polityki

Sezamie, zamknij się

Po kilku latach burzliwych debat, od 1 lipca br. w krajach Unii Europejskiej przestały istnieć sklepy wolnocłowe. Za jakiś czas Polska także będzie musiała zlikwidować strefy duty free, ale na razie polscy przewoźnicy liczą na dodatkowe zarobki.

Podróże samolotem czy promem do krajów Unii Europejskiej straciły wiele ze swego uroku: ich nieodłączną częścią były zakupy w sklepikach duty free i rozmowy pasażerów o tym, że najtaniej Johnnie Walkera można kupić we Frankfurcie, Ballantinesa w Amsterdamie, a krawaty Kenzo na londyńskim Heathrow. Sklepy, jako takie, oczywiście nie muszą zniknąć, ale zniknie legenda - nie zawsze zresztą zgodna z prawdą - o fantastycznie niskich cenach. Skoro jednak, jak mówią w Brukseli, nie ma granic i ceł, nie może też być sklepów duty free.

Bój o sklepy wolnocłowe, które powstały na Zachodzie przed 52 laty, trwał od początku lat 90., czyli mniej więcej od czasu powstania Unii Europejskiej. Likwidacja sklepów wolnocłowych miała nastąpić już w 1993 r., ale stojące za nimi lobby okazało się na tyle silne, że przeforsowało opóźnienie wykonania tej decyzji o sześć i pół roku. Koronnym argumentem na rzecz ich przetrwania był fakt, że dawały zatrudnienie niemal 150 tys. ludzi oraz zwiększały atrakcyjność podróży samolotem czy statkiem, a tym samym napędzały przewoźnikom pasażerów. Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Handlu Wolnocłowego (IDCF) korzystały na tym przede wszystkim tanie linie lotnicze (a także promowe) oraz małe lotniska, zarabiające na handlu wolnocłowym. Teraz wiele z nich będzie musiało podnieść ceny swoich usług, licząc się z utratą klientów.

Z kolei kampanię na rzecz zniesienia handlu duty free przeprowadziło lobby kolejowe. Jego przedstawiciele argumentowali, że wielu pasażerów podróżuje drogą powietrzną tylko ze względu na możliwość tańszych zakupów w sklepach, jakich nie ma na stacjach dróg żelaznych. I że jest to dowód na nieuczciwą konkurencję.

Jednak porty lotnicze oraz morskie nie zamierzają się poddawać - zarządy wielu z nich już zapowiedziały, że będą utrzymywać niskie ceny w swoich sklepach, choćby miało to oznaczać dopłacanie do interesu.

Polityka 28.1999 (2201) z dnia 10.07.1999; Wydarzenia; s. 18
Reklama