Archiwum Polityki

Ziemia pożądana

Lato na rynku nieruchomości jest czasem zastoju, ale w handlu gruntami budowlanymi wakacji w tym roku nie ma. W związku z zapowiedziami zniesienia ulg mieszkaniowych, zainteresowanie działkami rośnie. Jeśli Sejm na likwidację ulg przystanie, przy końcu roku padną zapewne rekordy sprzedaży i wzrostu cen.

O zniesieniu ulg mieszkaniowych zaczęto mówić już w końcu 1997 r., co spowodowało m.in. gorączkowe zakupy gruntów budowlanych. W największych miastach cena metra kw. uzbrojonej działki wzrosła (według szacunków Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej) dwa lata temu średnio o 90 proc., a w Warszawie i Toruniu - aż trzykrotnie.

Skok cen spowodowała nie tylko ucieczka przed fiskusem. Na prywatny obrót działkami wpływają także wyniki przetargów na grunty oferowane przez gminy. W 1997 r. w stołecznej gminie Centrum padł rekord nie pobity do dzisiaj: cena metra działki przy ul. Wspólnej sięgnęła 3017 dolarów. Niewiele tańsze były i są atrakcyjne tereny przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe. Na przetargach organizowanych przez gminę Centrum od 1996 r. do ubiegłego miesiąca ceny metra tych gruntów wahały się od 200 do 2,7 tys. dolarów. I zawsze były znacznie wyższe od cen wywoławczych opartych na wycenach rzeczoznawców (w skrajnych przypadkach nawet sześciokrotnie).

Dlaczego deweloperzy i spółdzielnie mieszkaniowe mają tak szeroki gest? Ponieważ niewiele ich to kosztuje. Gmina oddaje im grunty w wieczyste użytkowanie, a to oznacza, że wpłacają tylko 15-25 proc. ceny (w przypadku działek najdroższych zwykle 15 proc.). Resztę spłacą przyszli właściciele mieszkań. W rezultacie domy budowane są na terenach bardzo atrakcyjnych, na których za metr mieszkania bierze się ponad 1000 dolarów, a koszt pozyskania gruntu jest często niższy niż ceny peryferyjnych działek sprzedawanych przez prywatnych właścicieli (w granicach obecnej gminy Centrum wszystkie grunty zostały skomunalizowane).

W Warszawie sprzedaż terenów budowlanych coraz bardziej ograniczają roszczenia byłych właścicieli (do urzędów dzielnic wpłynęło ponad 5 tys. wniosków o zwrot nieruchomości). Z kolei inne miasta niechętnie pozbywają się działek, wystawiając je z rzadka na przetargi.

Polityka 28.1999 (2201) z dnia 10.07.1999; Gospodarka; s. 58
Reklama