Archiwum Polityki

Euro za darmo

Komisja Europejska uznała, że nasi południowi sąsiedzi jako pierwsi z regionu doprowadzili swoją gospodarkę do takiego stanu, że można ich wpuścić do ekskluzywnej strefy najsilniejszej waluty świata. Wkrótce po 1 stycznia 2009 r. słowacka korona – istniejąca od podziału Czechosłowacji w 1993 r. – zniknie na zawsze. – Trochę mi będzie jej brakować, przyzwyczaiłem się – wzdychał prezydent Ivan Gaszparovicz, ale w sumie cieszył się nowinami z Brukseli.

Premier Robert Fico też wypina z dumą pierś, ale ekonomiści nie mają złudzeń: spija śmietankę z mleka, które wcześniej próbował skwasić. Autorem ekonomicznego sukcesu Słowacji jest poprzednia, prawicowa koalicja z lat 2002–2006. Targały nią sekciarskie konflikty i korupcja, ale to neurotyczny premier Dzurinda dał polityczne wsparcie dla reform wicepremierowi Ivanowi Mikloszowi, który zreformował system emerytalny, opieki społecznej, finansowania służby zdrowia, wprowadził podatek liniowy. Efekt: bezrobocie i inflacja spadły, inwestycje i wzrost lecą w górę. Fico i jego akolici odsunęli Dzurindę od władzy na fali populistycznej krytyki wszystkich jego reform i zapowiedzi, że je odkręcą jedną po drugiej – rzecz jasna w interesie najbiedniejszych. Ale Fico otrzeźwiał i ze swoich wielkich obietnic zrealizował tylko likwidację symbolicznych, ale znienawidzonych opłat w służbie zdrowia oraz obniżenie VAT na lekarstwa i książki.

Eksperci osiągnięcie Słowacji komentują z dumą. Zwłaszcza fakt, że udało się wyprzedzić Pragę (tu przyjęcie euro może nastąpić nawet w 2012 r.), mile łechce dumę narodową. Ale Słowacy są zmęczeni reformami i ciągłymi zmianami, a samym euro byli przez lata straszeni przez media opisujące np.

Polityka 20.2008 (2654) z dnia 17.05.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama