Śmierć weterynarza Ryszarda Karczewskiego podczas obławy na zbiegłego z cyrku tygrysa prowokuje pytania nie tylko o sprawność policji. Każe także zastanowić się nad sensem obecności niebezpiecznych zwierząt w miastach. Zwłaszcza że, jak się okazuje, nad cyrkami nie sprawuje kontroli praktycznie nikt.
Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 r. formułuje szereg warunków, jakie trzeba spełnić wykorzystując zwierzęta w cyrkach. Jak do tej pory nie ukazały się jednak wymagane rozporządzenia do tej ustawy, więc spora część jej przepisów pozostaje martwą literą.
W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które kiedyś (jeszcze jako Kultury i Sztuki) sprawowało pieczę nad cyrkami, dziś nikt nie potrafi udzielić żadnych informacji. Na pytanie, czy cyrki są w gestii ministerstwa, odpowiadają: raczej nie.
Polityka
13.2000
(2238) z dnia 25.03.2000;
Wydarzenia;
s. 16