Zazwyczaj partie prą do władzy i szukają pieniędzy, aby ten cel urzeczywistnić. Stronnictwo odwrotnie: pieniądze ma, a o zdobywaniu władzy pod własnym szyldem już nie myśli. SD nie istnieje w sondażach opinii publicznej, nie kojarzy się z żadną linią programową, żadnym nazwiskiem, żadnym oryginalnym hasłem.
Wybrany na ostatnim kongresie partii, w 1998 r., nowy przewodniczący poseł Jan Klimek w wygłoszonym wówczas przemówieniu stwierdził: „Jesteśmy dzisiaj partią wielu gmachów oraz wąskiej grupy etatowych działaczy”. Dzisiaj jest jednak dobrej myśli, jeśli chodzi o zawieranie wyborczych koalicji z popularniejszymi w społeczeństwie ugrupowaniami. – Mamy coś bardzo ważnego do zaoferowania, mamy pieniądze; nasze nieruchomości warte są około 200 mln złotych, a jeśli wygramy toczące się procesy, to będzie tego jeszcze więcej. Proszę mi wskazać inną partię, która dostanie na przykład tak duży kredyt, jaki my możemy dostać pod zastaw hipotek – mówi z dumą przewodniczący i niewątpliwie ma rację. To na pewno finansowo-polityczny rekord kraju. Teoretycznie rzecz całą przewodniczący wykłada w jednym ze swoich programowych artykułów: „Nowoczesna partia musi funkcjonować jak efektywna firma w marketingowym wymiarze nastawiona na zysk”.
Parter biznesu, piętro polityki
Dlatego trudno odnaleźć partię „rzemieślników” nawet w jej głównej stołecznej siedzibie przy ul. Chmielnej. Na parterze okazałej kamienicy przy znanym handlowym deptaku mieszczą się: chińska restauracja, ekskluzywny sklep ze szwajcarskimi zegarkami, butik z męskimi ubraniami, przedstawicielstwa dwóch dużych biur podróży. Ponadto demokraci wynajmują tam pomieszczenia dwóm dużym kancelariom adwokackim oraz stowarzyszeniu importerów gazu ziemnego.