Archiwum Polityki

Pływające ogrody Azteków

Dzięki tej kuchni świat poznał pomidory i kukurydzę, fasolę i dynię, avocado, orzeszki ziemne i piniowe, indyka, wanilię i czekoladę. Ta kuchnia łączy w sobie najlepsze cechy hiszpańskie, francuskie, arabskie, żydowskie, włoskie, austro-węgierskie, chińskie, filipińskie, tureckie i wreszcie afrykańskie. Mimo to nie dała się zdominować obcym wpływom, tylko anektowała najlepsze przysmaki. W każdym calu nadal jest narodowa. To kuchnia meksykańska.

Jej początki sięgają czasów, gdy na terenach dzisiejszego Meksyku znajdowały się królestwa Azteków, Majów, Zapoteków. Pozostały po nich zdumiewające budowle, nieprawdopodobne wynalazki techniczne, obfita literatura i... przepisy kulinarne.

Brak ziemi uprawnej w mieście Tenochtitlan, wybudowanym na wyspie, rekompensowano urządzając pływające ogrody. Konstruowano je na tratwach sporządzonych z plecionych gałęzi pokrywanych żwirem i próchnicą. W ogrodach tych nazywanych chinampas uprawiano kukurydzę, warzywa, kwiaty. Plony zbierano aż trzykrotnie w ciągu jednego roku. System ten przetrwał do dzisiejszych czasów.

Aztecy często jadali różne kwiaty i zioła. Podstawą ich menu była jednak kukurydza. Występuje ona w tamtejszym klimacie w wielu odmianach. Jest więc kukurydza biała, żółta, czarna, czerwona i błękitna. Bywają także kolby o ziarnach we wszystkich tych kolorach naraz. Podobnie kolorowa jest i fasola. Dlatego też tutejszy stół często przypomina obraz malarza kolorysty, a nie dzieło kucharza. Z wielu roślin protoplaści dzisiejszych mieszkańców Meksyku wyrabiali napoje alkoholowe. Pijaństwo było jednak zakazane i karane śmiercią. Bywały kilka razy w roku święta, podczas których można było się upić. Dotyczyło to jednak tylko warstw uprzywilejowanych: kapłanów i władców. Wszyscy natomiast mogli zajadać się popularnymi w azteckiej kuchni przyrządzanymi w cieście grzybami halucynogennymi. Nafaszerowani takimi grzybkami azteccy stołownicy chętnie i powszechnie oddawali się sztuce kochania. Takie orgie także nie odbywały się codziennie. A i to skończyły się wraz z najazdem wojowników Corteza. Hiszpanie bowiem szybko tubylców ochrzcili i dbali o ich bezgrzeszne życie.

Bladolicy przybysze z Europy nie gustowali w potrawach z kwiatków i warzyw. Domagali się pieczeni i wina na popicie.

Polityka 13.2000 (2238) z dnia 25.03.2000; Społeczeństwo; s. 104
Reklama