Andrzej Lubowski: – Co było inspiracją dla idei podatku liniowego?
Alvin Rabushka: – Zainteresowanie podatkami, i żonę, przywiozłem z Hongkongu. 45 lat temu trafiłem tam, aby uczyć się chińskiego. Zafascynował mnie dynamizm gospodarczy tej małej brytyjskiej kolonii. Miała ona prosty system podatków – podatek dochodowy wtedy wynoszący 12,5 proc., później, w 1966 r., podniesiony do 15 proc. Milton Friedman zachęcił mnie do studiów nad fenomenem Hongkongu. W 1971 r. napisałem książkę o systemie fiskalnym Hongkongu, a później na podstawie całej serii wykładów w szkole biznesu Uniwersytetu Chicago, już jako Senior Fellow w Instytucie Hoovera, nakręciłem film „Hongkong: opowieść o ludzkiej wolności i postępie”.
A jak te wczesne fascynacje przełożyły się na praktykę?
W 1980 r. mój kolega Martin Anderson, szef doradców ekonomicznych Ronalda Reagana, kandydata na prezydenta, poprosił mnie o rekomendacje w kwestiach polityki podatkowej. W marcu 1981 r., po inauguracji Reagana, usiadłem przy biurku, aby jak co roku wypełnić swój kwestionariusz podatkowy. Zajęło mi to dwa bite weekendy, w sumie 32 godziny. Pomyślałem, że musi być lepszy sposób. Napisałem w „The Wall Street Journal”, że takim lepszym sposobem byłby podatek liniowy. Parę tygodni po tym mój kolega z Hoovera Robert Hall, profesor ekonomii – ja nie jestem ekonomistą, lecz politologiem – zaproponował, abyśmy wspólnie opracowali nowy system podatkowy dla Ameryki. W grudniu 1981 r. w „The Wall Street Journal” ukazał się nasz artykuł i przygotowany przez nas kwestionariusz podatkowy wielkości pocztówki. To nie była akademicka abstrakcja. Opracowaliśmy wszystkie praktyczne szczegóły. Trzeba było tylko, bagatela, zmienić prawo.