Warszawa, rok 1976. Wolfgang Templin, filozof z NRD, patrzy, jak polscy towarzysze spożywają wódkę z chlebem i robią sobie jaja z systemu komunistycznego.
Rok 1981. Joachim Trenkner, młody erefenowiec, mierzy z kamery TV SFB do gdańskich robotników, którzy bez wahania rzucają mięsem pod adresem władzy ludowej.
Rok 1989. Norbert Schmidt, milicjant z NRD, celuje z karabinu do grupy wywrotowców, którzy zaraz zrobią dziurę w murze berlińskim. Szmidt nie wie, że za kilka lat pewna Polka zrobi mu awanturę, że stał po złej stronie, a on poprosi ją, żeby została jego żoną.
Rok 1995. Antje Ritter, jeszcze smarkula, z miłości do faceta uczy się polskich słówek.
Rok 2004. Cecylia Löffler-Elsener i Veronika Dehnhard, emerytki z Berlina, są na wycieczce w Ustroniu Morskim; podczas kolacji w hotelu opowiadają świeżo zapoznanym Tadkowi i Janowi o sympatii do Polski, i już chcą wskoczyć w temat przeprosin za II wojnę światową, kiedy panowie proszą na parkiet.
* * *
Kiedy Instytut Spraw Publicznych sprawdzał, czy Niemcy lubią Polaków, wyszło, że nie bardzo. Dwa lata po wejściu RP do Unii Europejskiej ich pierwszym skojarzeniem na hasło Polska była przestępczość. Polaków w kategoriach negatywnych opisywało 41 proc. badanych; kojarzyli im się z pracą na czarno, zacofaniem, biedą i II wojną światową. Skojarzenia pozytywne miało 30 proc.: korzystne ceny, wzrost gospodarczy, pracowitość, Solidarność, Jan Paweł II, ładne krajobrazy, gościnność i wódka. Od 1989 r. ciągle rośnie grupa Niemców, którzy Polskę odwiedzają; do dziś to przeszło 30 proc. dorosłych. Niektórzy z nich łapią bakcyla Polski. Polonofil niemiecki? Owszem, istnieje.
Joachim
U Joachima Trenknera, dziennikarza, lat 73, w eleganckim berlińskim mieszkaniu na ścianach obrazy polskich artystów, te mroczne i abstrakcyjne są z Łodzi.