Archiwum Polityki

Heil Borodziej!

Żałuję, że nie mogę pisać felietonów częściej niż raz na dwa tygodnie, bo laptop swędzi i chętnie bym go podrapał jak Ziobro z Kotecką. Swojej grafomanii daję często upust na blogu, a w dostojnej „Polityce” wypowiadam się statecznie, po dwutygodniowym namyśle, kiedy przestaję zionąć siarką i szczękać zębami ze złości. Takie uczucia ogarniają mnie ostatnio po lekturze radosnej twórczości historyków nowej generacji – Marka J. Chodakiewicza i Bogdana Musiała na łamach „Rzeczpospolitej”. M.J.Ch. to polsko-amerykański historyk, którego książkę „Po Zagładzie” wygrzebał i opublikował IPN akurat w czasie festiwalu Grossa, zapewne w celu obrony dobrego imienia Polski przed oszczercą z Princeton. Ponieważ książka M.J.Ch. spotkała się z chłodnym przyjęciem historyków w Polsce, autor postanowił im odpowiedzieć w „Rz”.

Chodakiewicz o sobie pisze bez fałszywej skromności: „Gromadził i analizował dosłownie wszystkie źródła”, stosuje „nowatorskie podejście do niekonwencjonalnych źródeł”, a „obraz wyłaniający się z (jego) badań jest bardzo zniuansowany”. Gorszego zdania jest amerykański profesor o swoich polskich krytykach. Pisze o nich per „chór politycznej poprawności”. „Moja monografia została prawie całkowicie zignorowana przez politycznie poprawne środowiska”. „Ataki na mnie w Polsce były grubiańskimi atakami personalnymi”.

Wedle M.J.Ch., tylko trzej historycy zasługują na dobre słowo. To Jerzy Robert Nowak, a także Jan Żaryn i Piotr Gontarczyk, którzy „wyśmienicie odpowiedzieli miejscowemu (tj. polskiemu – Pass) chórowi poprawności politycznej”. Sądziłem, że takiego popisu dobrego samopoczucia i hucpy wśród historyków prędko nie będzie.

Polityka 21.2008 (2655) z dnia 24.05.2008; Passent; s. 112
Reklama