Archiwum Polityki

Teczki dostępne i niedostępne

Leon Kieres. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

Nigdy nie byłem wielkim entuzjastą ani samej idei lustracji, ani wielu rozwiązań przyjętych w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Uważam jednak, że trzeba przeszłość wreszcie zamknąć. Nie zabiegałem też o tę funkcję. Zwyciężyła jednak chęć służenia państwu, więc po oporach i wahaniach wyraziłem zgodę na wystawienie mojej kandydatury.

Na Instytut można patrzeć z punktu widzenia zysków i strat spowodowanych jego powstaniem. Myślę tu i o nieuniknionych cierpieniach wielu ludzi, którzy na podstawie dokumentów zgromadzonych przez służby i inne organy poznają prawdę o swoim życiu (na przykład dlaczego nagle załamała się ich kariera zawodowa lub spotkały inne nieszczęścia) i o powikłanej, złożonej nieraz drodze tych, którzy te informacje dostarczali. Chciałbym jednak przypomnieć, że możliwość zajrzenia do akt jest prawem, a nie obowiązkiem każdego, kto zostanie zaliczony do kategorii pokrzywdzonych. Niekwestionowanym zyskiem natomiast będzie przerwanie gorszącej walki na teczki, której bywaliśmy świadkami.

Nie będę bezwzględnym egzekutorem prawa wpatrzonym w jego literę. Dlatego zaproponowałem Kolegium Instytutu, by najpierw przygotować zasady organizacji pracy tej instytucji, między innymi dotyczące kolejności udostępniania archiwów. Trzeba także ustalić, ile naprawdę jest dokumentów, które liczone są w kilometrach. Przedmiotem dalszej dyskusji będzie sposób przejmowania dokumentów i ich lokalizacja. To wszystko musi być przygotowane w najdrobniejszych szczegółach, po to, by uniknąć zarzutów o upolitycznieniu Instytutu.

Jasno określone zostały trzy pola aktywności Instytutu i jego statutowe obowiązki. Sądzę, że najwcześniej będzie można skutecznie podjąć ściganie zbrodni hitlerowskich i stalinowskich, jako że zajmowała się tym już Główna Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.

Polityka 25.2000 (2250) z dnia 17.06.2000; Komentarze; s. 13
Reklama