Archiwum Polityki

Przycięty język

Do kolegiów do spraw wykroczeń wpłynęło już kilkanaście wniosków o ukaranie handlowców łamiących przepisy o polskojęzycznych oznaczeniach towarów. Inspektoraty handlowe oskarżają hurtowników, kierowników sklepów, właścicieli stoisk o sprzedawanie drabin, czekoladek, preparatów do WC, gałki muszkatołowej i rowerów rehabilitacyjnych bez informacji po polsku. Ostatnio padło na kierownika stoiska sportowego w kieleckim hipermarkecie – sprzedawał m.in. grille z włoską instrukcją obsługi.

Ustawa o języku polskim jak dotąd nic nie zmieniła w naszym codziennym życiu – widać to na każdej ulicy. W miastach nie grasują bataliony inspektorów, zdzierające szyldy snack-barów, sex-shopów i fitness-clubów, w każdym niemal sklepie znajdziemy zagraniczny kosmetyk lub alkohol bez polskiego tłumaczenia jego opisu. – Czasem towar, np. kosmetyki, był kupiony przed ogłoszeniem ustawy i zalegał w magazynach, a teraz jest sprzedawany. Przy kontrolach trzeba zachować zdrowy rozsądek – uważa Iwona Zaczek, rzecznik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który razem z Inspekcją Handlową sprawdza wykonywanie ustawy.

Nie mamy jeszcze żadnych informacji z terenu – Leszek Tokarski z wydziału prawnego Inspektoratu Generalnego Inspekcji Handlowej tłumaczy, że za wcześnie na odpowiedź, czy ustawa działa.

Szmatka i chiński kwas

Ustawa (przegłosowana przez Sejm 7 października ubiegłego roku, weszła w życie 8 maja) na pewno działa w województwie wielkopolskim. Już 3 lipca, jako pierwsze w kraju, kolegium w Trzciance orzekło 300 złotych grzywny dla właściciela stoiska na targowisku w Krzyżu Wielkopolskim. Inspektorzy zobaczyli bowiem, że w swoim kramie „wprowadza do obrotu prawnego” niemieckie mydła, szampony, żele pod prysznic, płyny do zmywania naczyń i preparaty do WC bez polskiej wersji językowej. Niedługo potem inspektorat zgłosił kolejny wniosek, tym razem przeciwko zakładom wędliniarskim, które handlowały podobnie wadliwą gałką muszkatołową z Holandii i chińskim kwasem askorbinowym. W kolejce do wielkopolskich kolegiów czekają jeszcze m.in. belgijskie esencje do produkowania napojów, niemieckie sukienki i filtry do wody.

Polityka 32.2000 (2257) z dnia 05.08.2000; Kultura; s. 56
Reklama