Centralne Biuro Śledcze zatrzymało Edwarda B., burmistrza Dębicy i byłego posła SLD (złożył mandat po wyborach samorządowych). Prokuratura zarzuca mu współdziałanie ze zorganizowaną grupą przestępczą, podejrzewaną o pranie brudnych pieniędzy i nadużycia podatkowe. B. został zwolniony do domu za kaucją 50 tys. zł (i poręczeniem posła Grzegorza Tuderka, który na miejsce B. wszedł do Sejmu), bo więcej nie miał. Wprawdzie swój majątek wycenił na ok. 5 mln zł, ale też ma spore długi – ponad 3 mln zł. Kilka dni później CBŚ wykryło, że burmistrz jest również właścicielem zabytkowej nieruchomości, którą usiłował sprzedać za 22 mln dol. Transakcję zablokowano. B. powtarza, że jest niewinny.
69-letni dziś B., nazywany w czasach PRL Czerwonym Księciem Galicji, był twórcą Igloopolu. Ten gigant przemysłowo-rolno-spożywczy zarządzał 85 tys. ha ziemi w 18 województwach. W latach świetności zatrudniał 34 tys. pracowników. Po latach nadano B. przezwisko Wielki Ed. Igloopol zaczął marnieć u schyłku komuny. B. spróbował swych sił w gospodarce rynkowej. Wraz z rodziną założył sieć spółek, z których najbardziej znane były Polgryf International i Dexpol, gdzie B. był prezesem. I właśnie jako prezes Dexpolu miał poświadczyć nieprawdę w dokumentach VAT. Nieoficjalnie wiadomo, iż B. powiedział w prokuraturze, że pieniądze z kwestionowanych operacji finansowych nie trafiły do jego kieszeni, wsparły kampanię wyborczą prawicy i lewicy.