Dr Ludwig Bohn, farmer spod Steinhausen w Namibii, uważa, że wszystko da się załatwić za pomocą odpowiednich argumentów. Gdy przyjechał samochód pełen członków plemienia Herero, którzy zażądali oddania farmy motywując to historycznymi prawami do ziemi, właściciel zrobił im wykład o tym, jak to ziemia zależna jest od wody, której nigdy tu nie było, więc Herero jej nie uprawiali. Dopiero wiedza i pieniądze przybyszów sprawiły, że zaczęła przynosić zyski. Herero odjechali, nie wiadomo jednak na jak długo.
W ciągu 5 lat zamordowano w Namibii tysiąc białych farmerów wraz z dziećmi. Ginęli od motyk, łopat, kuli, przy cichym przyzwoleniu rządzących, którym taki rozwój sytuacji jest bardzo na rękę. Zamiast przyznać się do porażki widocznej na każdym kroku, lepiej poszukać kozłów ofiarnych. Padło na białych. Rządzący dyktator 73-letni Sami Nujoma, serdeczny kolega Mugabego z Zimbabwe, były komunista rządzący krajem z nadania Moskwy – postanowił ich wystawić za drzwi. Powiedział, że biali mogą liczyć na odszkodowanie tylko wtedy, gdy Niemcy dadzą na to pieniądze.
Wstyd za skórę
Namibia leży nad brzegami Atlantyku pomiędzy pustyniami Namib i Kalahari. Ma przedziwny kształt, ogon o długości 450 km i szerokości od 50 do 90 km wrzyna się w Botswanę, Angolę i Zambię. Jest jednym z najmniej zaludnionych krajów świata: na obszarze 3 razy większym od Polski mieszka zaledwie 1,8 mln ludzi. Powiedzieć o tym kraju, że jest pełen kontrastów, to mało – jest to kraj przepaści. Nieliczne miasteczka i wioski zbudowane są z gliny i trzciny. W centrum kraju można jednak zobaczyć tak piękne i zadbane miasta, że aż dech zapiera. Tu mieszkają biali, czarni z rządzącego plemienia Owambo oraz bastardowie, co tutaj jest komplementem. Aż 44 proc. ludności nie ma jeszcze 14 lat, podatki płaci zaledwie około 80 tys.