Archiwum Polityki

Jak w polskim filmie

Sztuka epistolarna zyskała ostatnio na popularności. Najpierw trzy listy (z przeprosinami do premiera i prezesa TVP oraz do Canal+) napisał Lew Rywin. Następnie część środowiska filmowego wystosowała list otwarty w jego obronie. Wśród 145 osób, które podpisały pismo, znajduje się kilkanaście o nazwiskach znanych szerszej publiczności. Pozostali to głównie członkowie ekip, którzy współpracowali z Rywinem przy produkcji filmowej. Sygnatariusze listu podkreślili życzliwość, poświęcenie i oddanie Rywina dla polskiej kinematografii, jego wkład w światowe produkcje filmowe oraz zaapelowali o „dystans do prezentowanych informacji, o wstrzemięźliwość w wydawanych ocenach, a przede wszystkim o poszanowanie praw Lwa Rywina”. Opinie o liście podzieliły środowisko filmowe.

Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, w imieniu tej organizacji, odciął się od listu filmowców w sprawie Lwa Rywina. Podkreślił, że nie jest to głos środowiska filmowego. – Stowarzyszenie nie otrzymało kopii tego listu, nie wiedziało o takiej inicjatywie. A gdyby się dowiedziało, doradzalibyśmy naszym członkom niepodpisywanie takiego pisma – mówi Bromski. – Od Rywina oczekiwałbym raczej, że jako człowiek uderzy się w piersi, a jako zwykły obywatel będzie uczciwe zeznawał.

Juliusz Machulski, którego komedia z kluczem pt. „Superprodukcja”, o środowisku filmowo-medialnym, wchodzi pod koniec lutego na ekrany kin, także dystansuje się od listu, mimo że w artykule poświęconym sylwetce Rywina pt. „Boss w ostrogach” („Polityka” 16/01) wyjątkowo wysoko ocenił jego profesjonalizm.

– Dziwię się, że człowiek inteligentny i fantastyczny zawodowiec mógł wdać się w tak szokującą sprawę.

Polityka 7.2003 (2388) z dnia 15.02.2003; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama