Z dźwięcznymi głoskami na końcu wyrazów (językoznawca powiedziałby – w wygłosie) poważny kłopot mieli niektórzy towarzysze partyjni, np. wywodzący się z regionu północno-wschodniego Mazowsza, którzy nawet z najwyższych trybun zjazdowych zapewniali, iż idziemy do przodu „słuszno drogo”. Co było zabawne, ale jeszcze większy efekt komiczny osiągali zabierając głos w sprawach kultury i sztuki, kiedy rozziew między podniosłością treści a trywialnością formy osiągał szczyty. Na tym prostym „chwycie” opiera się do dziś spora część numerów kabaretowych, ale też potocznych żartów językowych, z nieśmiertelnym nawoływaniem „k..., więcej kultury proszę”, włącznie.
Po tym niezbędnym wstępie możemy zająć się płytą „Z kulturo i sztuko w XXI wiek”, która przypomina kilkanaście najciekawszych numerów kabaretowych inspirowanych dokonaniami ludzkości w dziedzinie artystycznej. O tym, że „kultura to jest cóś takie ważne”, przekonuje już pierwszy monolog wygłaszany przez Janusza Gajosa. Nagranie pochodzi z 1991 r., czyli z epoki rodzącego się dopiero kapitalizmu, kiedy to w polskim pejzażu zaczęli pojawiać się bardzo ambitni ludzie, potrafiący już zarabiać spore pieniądze, lecz mający jeszcze problemy z przyswojeniem ogólnodostępnych norm kulturowych (tzw. rewolucja białych skarpetek). Gajos gra osobnika należącego niewątpliwie do tej kategorii. Przedstawia się jako sponsor, mecenas i animator kultury, a następnie wygłasza serię banałów typowych dla umysłowości awansowanego przedwcześnie troglodyty. Jedno trzeba mu jednak przyznać, może nie odróżniać pianisty od „pijanisty”, ale do ludzi sztuki odnosi się z należnym szacunkiem.