Archiwum Polityki

Dzielnica czystych dusz

W centrum świętego miasta żydowska sekta religijna kontestuje syjonizm i Państwo Izrael.

Skandal w rodzinie! Wstyd w synagodze! Rejwach w jerozolimskiej dzielnicy Mea Szearim! Rabin Amram Blau ożenił się z gojką. Mimo iż wybranka wieloletniego przywódcy krańcowo ortodoksyjnej, antysyjonistycznej żydowskiej wspólnoty ideowej Neturei Karta przeszła na judaizm i przyjęła imię Ruth Ben Dawid, a rzecz miała miejsce niemal pół wieku temu – członkowie sekty pozostali do dziś nieugięci. Nawet po śmierci rabina na dźwięk jego nazwiska większość członków Neturei Karta odwraca głowę z obrzydzeniem. Mieszkańcy Mea Szearim nie znają słowa kompromis. Tak było zawsze, od końca XIX w., gdy osiedlili się tutaj pierwsi przybysze z Polski i Węgier. I tak jest dzisiaj, gdy z nienawiścią odrzucają wszystko, co trąci światem współczesnym, syjonizmem lub izraelską państwowością.

Pierwsza setka osiedleńców przybyła przypuszczalnie w 1885 r.: uczniowie słynnego cadyka z Wilna, dla których ortodoksja wielkiego rabina nie była dostatecznie krańcowa. Potem przyjechali podobnie myślący Żydzi z węgiersko-rumuńskiego miasteczka Satu Maru, siedziby znanego dworu rabinackiego Satmar. Przeludniona żydowska dzielnica Jerozolimy w obrębie murów Starego Miasta nie mogła – a może nie chciała – ich przyjąć. Fanatyczni imigranci zbudowali więc swoją osadę i zamknęli się w niej jak we własnym duchowym getcie.

Bez przesady można powiedzieć, że wirtualne granice Państwa Izrael kończą się na obrzeżach tej najbiedniejszej i najbardziej zaniedbanej dzielnicy, usytuowanej w samym sercu Jerozolimy. Wprawdzie nie kryje się za murem, ale z piątkowym zapadnięciem zmroku, gdy zaczyna się szabat, Mea Szearim odcina się od świata grubym, żelaznym łańcuchem. Nawet w przypadku ataku serca czy pożaru Strażnicy Miasta (takie jest polskie tłumaczenie aramejskej nazwy Neturei Karta) nie wpuszczą ani karetki pogotowia, ani samochodu straży pożarnej.

Polityka 26.2008 (2660) z dnia 28.06.2008; Ludzie; s. 96
Reklama