Archiwum Polityki

Prośba, a raczej żądanie

Każdemu przyjeżdżającemu do Izraela opowiadają żarcik o amerykańskim turyście, który wsiadł do taksówki i kazał zawieźć się tam, gdzie Żydzi płaczą. No to taksówkarz zawiózł go do urzędu skarbowego... Oficjalnych gości dowozi się pod Ścianę Płaczu. Miejsca modlitw i próśb do Jedynego, spisywanych na kartkach, wciskanych w szczeliny. Stąd bliżej do nieba: połączenie jest bezpośrednie. Niedawno karteczkę wcisnął odwiedzający Jerozolimę premier Tusk.

Niestety, nie wiadomo, o co prosił. Czy było to życzenie natury ogólnej – RP krainą miłości – czy też jakieś kwestie personalne, roszady gabinetowe. O różne rzeczy proszą przecież petenci. Podobno pewien wieczny pechowiec Szlemiel zwrócił się do Najwyższej Instancji z apelem:

– Pozwól mi, żebym wstał. Przewrócę się już sam.

W maju pod Ścianą Płaczu zobaczymy prezydenta Kaczyńskiego, zaproszonego na obchody sześćdziesięciolecia powstania Państwa Izrael. Nie wątpię, że gospodarze przygotują odpowiednio pojemną wyrwę w Ścianie, by zmieściła się nie jedna, lecz wiele karteczek: pani Fotyga z prezydenckiej kancelarii przygotuje z właściwą skrupulatnością zestaw problemów godnych konsultacji i wsparcia. Co za ulga – tym razem nie trzeba pamiętać o korytarzu powietrznym. Izrael i Polska to kraje bliźniacze. Jak to wzdychał prezydent Ben Gurion, kiedy marzenie pokoleń nareszcie się spełniło?

– Gdyby nie ten Levi z Argentyny i Mizrachi z Jemenu, w Knesecie moglibyśmy obradować po polsku.

Dzisiaj wygląda to inaczej – polszczyzna umilkła razem z głosami pionierów i kibucników. Teraz hebrajski to w Izraelu drugi język – po rosyjskim. Nie wpływa to jednak na prawdziwość hipotezy: RP i Erec to naprawdę bracia bliźniacy.

Polityka 18.2008 (2652) z dnia 03.05.2008; Groński; s. 120
Reklama