Archiwum Polityki

Dał nam przykład Chińczyk, jak się chwalić mamy

Największe widowisko świata, jakie na inaugurację igrzysk olimpijskich przygotowały Chiny, przeszło już do historii. Teraz kolej na nas. Za cztery lata w Warszawie rozpoczną się piłkarskie mistrzostwa Europy, najwyższy więc czas zacząć myśleć o spektaklu otwierającym turniej. Chińczycy obeszli się bez Spielberga, zatem i my powinniśmy dać szansę twórcom krajowym. Wybór reżysera będzie miał jednak ogromne znaczenie. Jeśli zaszczytu tego dostąpi przykładowo Andrzej Wajda, to na pewno zainscenizuje atak polskich ułanów na czołgi, podczas gdy Krzysztof Zanussi skupiłby się raczej na życiu duchowym naszej intelektualnej elity. Andrzej Żuławski nie pominąłby z pewnością pierwiastków perwersyjnych w naszych dziejach. Do rozpatrzenia jest też kandydatura Władysława Pasikowskiego, który jest w stanie przygotować spektakl historyczny w stylu rodzimego kina akcji.

Za wcześnie mówić o scenariuszu, choć i pod tym względem należałoby naśladować Chińczyków. Na początek powinniśmy wybrać sobie liczbę symboliczną, tak jak Chińczycy wybrali ósemkę. Nam nie pozostaje nic innego jak ograć Mickiewiczowskie czterdzieści i cztery, co by pozwoliło płynnie przejść do wciąż żywej tradycji powstańczej. Niestety, nie zbudowaliśmy wielkiego muru, ale to my rozwaliliśmy mur berliński i jest sposobność, by przy okazji mistrzostw przypomnieć o tym zjednoczonej Europie. Pozostając przy murze, aż się prosi, by powtórzyć słynny skok Lecha Wałęsy, który w 1980 r. ustanowił trudny do pobicia rekord obozu państw socjalistycznych.

Chińczycy mieli szlak jedwabny, my zaś szlak tatrzański, którym kurierzy przewozili w czasach czarnej nocy komunizmu zakazaną literaturę. Chińczycy pochwalili się programem kosmicznym, a przecież nasz Hermaszewski latał wcześniej, nie wspominając Twardowskiego.

Polityka 33.2008 (2667) z dnia 16.08.2008; s. 4
Reklama