Archiwum Polityki

Eksportowe dzieje

I znowu zacząć nam przychodzi od Jarosława Gowina. Chociaż nudne, jest to nieuniknione, gdyż mędrzec ów wypowiada się na wszystkie tematy, o czymkolwiek więc by pisać, stajemy zawsze wobec ukształtowanej już, wyważonej i moralnie zapiętej na ostatni guzik teorii mistrza. Jeżeli tym razem poważę się polemizować, niech będzie to zapisane na karb mojej małości, wrodzonych ciągot anarchistycznych czy nawet zżabojadziałego wynarodowienia. W „Rzeczypospolitej” z 26–27 lipca, pytany przez Michała Szułdrzyńskiego o politykę historyczną, stwierdza Katon naszych dni (każdy kraj ma takiego Katona, na jakiego zasłużył): „Nie zrobiono niemal nic, by pokazać za granicą wielkość polskiej tradycji. Czyli tego, co wydaje mi się najcenniejsze: republikańskiej tradycji wolności, jagiellońskiego modelu pluralizmu kultur i nacji, dziedzictwa Solidarności i przesłania Jana Pawła II”.

Właściwie nie ma już nic do powiedzenia. Gowin dixit, causa finita. A jednak pozwolę sobie, no… nie powiedzieć, ale nieśmiało zasugerować (toż Chrystus pochylał się i nad maluczkimi), rzucić tu mgiełkę najbardziej nieśmiałej wątpliwości. Tak więc, choć nie po kolei:

1.

„Osservatore Romano” ma kilka wersji językowych. Wszystkie encykliki, a nawet najulotniejsze wypowiedzi papieskie tłumaczone były na wszelkie języki świata, więc ich egzegezą zajęli się duchowni od Rwandy po Tahiti i Wyspy Wielkanocne, gdzie stoją dziwaczne kłapouche potwory, których sens istnienia, w oparciu o pisma Jana Pawła II, miejscowi teologowie wkrótce wyjaśnią. Co ma tu Polska do dorzucenia?

2.

Mit dziedzictwa Solidarności spłynął od dawna ściekami IPN. Cóż bowiem z niego pozostało? Lech Wałęsa, Michał Boni, Marian Jurczyk, żeby tylko ich wspomnieć – agenci.

Polityka 33.2008 (2667) z dnia 16.08.2008; Stomma; s. 96
Reklama