Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Uwielbiam żyć

Rozmowa z Małgorzatą Szumowską o tym, jak zostaje się kobietą, artystką, człowiekiem

O filmie

Katarzyna Janowska: – W swoim najnowszym filmie „33 sceny z życia” opowiadasz o śmierci własnych rodziców, o rozpadzie swojego małżeństwa, o momencie, kiedy z dziewczyny stałaś się kobietą. Znałam twoich rodziców, znam twoją siostrę, ciebie i oglądając film miałam chwilami wrażenie, że podglądam sytuacje, w których nikt obcy nie powinien uczestniczyć. Nie bałaś się tak obnażyć?

Małgorzata Szumowska: – Po pierwsze, to nie jest dokument ani autobiografia. Po drugie, nie obnażam się. Nie ma w tym filmie mojej intymności. To nie jest historia o mnie, tylko o wydarzeniach, które mogą się przytrafić każdemu, i cieszę się, że zdobyłam się na to, by o nich opowiedzieć. Prawdziwa jest sekwencja zdarzeń, która stała się osią filmu. Bohaterce umiera pies, mnie umiera pies, jej umiera matka, mnie umiera matka, jej umiera ojciec, mnie umiera ojciec, jej rozpada się małżeństwo, mnie rozpada się małżeństwo. Wszystko inne jest mniej lub bardziej wymyślone. Rzeczywistość zostaje przekształcona. To nie jest film z tezą, nie ma w nim żadnego morału.

Dlatego nie mogę powiedzieć, że to jest film o miłości, o utracie, o dorastaniu, bo według mnie zabrzmi to sztucznie. Choć niewątpliwie ten film o tym wszystkim opowiada. Ale przede wszystkim jest to zapis pewnej historii, która może pomóc innym przygotować się do takich przeżyć. Nie oceniam, nie mówię, co jest dobre, a co złe. Po prostu opowiadam. W Locarno nikt nie pytał mnie o prywatną stronę, nikogo nie obchodziła moja historia, pytano tylko o film... Ale to jest rozmowa o mnie, a nie o filmie, więc pytaj.

Już w szkole filmowej ciągnęło cię do tematów metafizycznych. Czy zderzenie z prawdziwą śmiercią wyglądało tak, jak sobie wyobrażałaś?

Sztuka Życia Polityka. Sztuka Życia (90140) z dnia 13.09.2008; s. 5
Reklama