Z okazji nadchodzących rocznic ekipa rządząca znajdzie się pod silnym i bezwzględnym ostrzałem opozycji wszystkich opcji, która bez wahań będzie budować obraz niedołężnej władzy, posługując się twardymi wskaźnikami poświadczającymi spadek produkcji, PKB i dochodów obywateli, wzrost bezrobocia, pogłębianie się podziału na biednych i bogatych. Na kontrze pojawią się idylliczne opowieści o świetności gospodarki sprzed wyborów 2007 r. Wszystko tu się będzie dodawać i zgadzać: powrót wiadomych sił i interesów, zaprzepaszczenie moralnej odnowy.
Nad tymi rutynowymi już rozgrywkami unosić się będą duchy historii, które wywoła 2009 r.
Platforma zechce zapewne pokazać odzyskanie Trzeciej Niepodległości jako cud historii, wieńczący wielopokoleniową drogę Polaków, którzy nie tylko walczyli o wolność własną, ale także o wolność powszechną, czyli o wspólną Europę.
Rok 1989 byłby w tej perspektywie nie tylko końcem pewnej drogi, ale także początkiem nowej, na której słupami milowymi było oczywiście wejście Polski do NATO i do Unii, a następnym będzie przyjęcie euro. W tym ujęciu rocznica września 1939 r. będzie miała wagę wielkiego memento dla całej Europy jako przypomnienie nie tylko tragedii wojny, ale także jako przestroga przed uprawianiem jakichkolwiek egoizmów narodowych, jako nakaz wspólnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo.
PiS, zgodnie ze swoją polityką historyczną, we wszelakich obchodach będzie eksponował cierpienia Polaków (zadane przez Niemców i Rosjan) mierzone liczbą ofiar, strat materialnych i terytorialnych, będzie eksponował „zdradę Zachodu” jako tytuł do moralnych przewag, wciąż wymagających wyrównania.
Ten wariant może sprowadzać się do ukazywania położenia dzisiejszej Polski na podobieństwo 1939 r. Polski położonej między młotem i kowadłem, między Rosją i Niemcami, osieroconej przez Europę.