Archiwum Polityki

Kto nam sędziuje

Media doniosły, że sędziowie zaostrzają swój protest. Nie da się ukryć, że zaostrzenie protestu przez sędziów może skutkować poważnym kryzysem demokracji, bo sędziowie grożą, że jeśli władza nie spełni ich postulatów dotyczących podniesienia rangi i niezależności zawodu sędziego, zaczną bojkotować udział w komisjach wyborczych. A jak wiadomo, bez udziału sędziów w komisjach wyborczych żadne ważne wybory w kraju nie mogą się odbyć, bo będą nieważne.

Wiele osób ze stanowiskiem sędziów się nie zgadza, gdyż uważa, że jeśli swoimi decyzjami są oni w stanie storpedować demokratyczne wybory, to znaczy, że ich zawód ma dużą rangę i tej rangi nie trzeba już podnosić. Wystarczająco duża wydaje się również niezależność przedstawicieli tego zawodu, skoro pozwala im ona bezkarnie rezygnować z uczestnictwa w komisjach wyborczych, o uczestnictwie w samych wyborach nie mówiąc.

Zdaniem specjalistów, poszkodowanymi w tym zakresie mogą się czuć jedynie prezesi sądów. Co prawda oni także nie mają obowiązku uczestnictwa w komisjach wyborczych, mają za to obowiązek wskazania sędziów, którzy w tych komisjach zasiądą, co w rezultacie masowego bojkotu wyborów przez sędziów musi oznaczać wskazanie samych siebie.

Wskazując samych siebie, prezesi sądów mogliby zatem stanowić grupę ratującą demokratyczną procedurę wyborczą w sytuacji kryzysu wywołanego roszczeniową postawą sędziów. Niestety w naszym systemie sądowniczym prezesów jest wciąż zbyt mało i zachodzi obawa, że nie wystarczy ich do wszystkich komisji wyborczych rozsianych na terenie kraju. Sytuacja ta jasno pokazuje, że głównym problemem polskiego sądownictwa wcale nie jest zbyt mała liczba sędziów czy zbyt mała ranga zawodu sędziego, ale rażący niedobór prezesów sądów.

Polityka 2.2009 (2687) z dnia 10.01.2009; Fusy plusy i minusy; s. 86
Reklama