Archiwum Polityki

Znów jak wulkan gorąca

Kubańscy dysydenci nie wierzą w zmiany na lepsze pod rządami Raúla Castro.

Venceremos! (Zwyciężymy!); De por vida con Fidel! (Na zawsze z Fidelem!); Socialismo o muerte! (Socjalizm albo śmierć!) – te hasła to nieodłączne elementy kubańskiego skansenu, obrazy, które kojarzymy z przewodników i które spodziewamy się tu zastać – dziewicze plaże, stare amerykańskie auta, kruszące się fasady kolonialnych domów i pomarszczona twarz człowieka z cygarem w ustach. Pozornie nieszkodliwe elementy miejscowego kolorytu.

Dla Oswaldo Payi, czołowego kubańskiego dysydenta – bezustannie nękanego przez reżim Castro – te hasła mają bardziej złowrogi oddźwięk. En una plaza sitiada la disidencia es traición (W oblężonej fortecy dysydencja to zdrada) – słowa na pobliskim murze stają się publicznym oskarżeniem Oswaldo. Socialismo o muerte! – przy drzwiach jego mieszkania – przemienia się z legendarnego zawołania kubańskiej rewolucji w groźbę zabójstwa.

Pozycja Payi na Kubie i poza jej granicami, jak również nienawiść i strach, które wywołuje w kubańskim kierownictwie, wynikają głównie z jego roli jako twórcy tzw. projektu Varela. W 1998 r. Payá ogłosił petycję – nazwaną imieniem Felixa Vareli, XIX-wiecznego reformatora – wzywającą rząd do ogłoszenia referendum w sprawie wolności słowa, wolnych wyborów, prawa do prywatnej przedsiębiorczości oraz amnestii dla więźniów politycznych. Cztery lata później przyniósł do budynku kubańskiego Zgromadzenia Narodowego kartonowe pudła, w których było 11 tys. kartek, każda podpisana pod jego petycją. (Kubańska konstytucja zezwala na zorganizowanie referendum nad każdą propozycją, która uzyska co najmniej 10 tys. podpisów obywateli). Zgromadzenie zignorowało wniosek i uchwaliło kontrreferendum, w którym poproszono obywateli o poparcie poprawki konstytucyjnej, czyniącej z kubańskiego komunizmu system nienaruszalny.

Polityka 31.2008 (2665) z dnia 02.08.2008; Świat; s. 46
Reklama