Archiwum Polityki

Premier o kanclerzu

W POLITYCE 43 pojawił się Raport „Nareszcie wracamy” poświęcony polskiej obecności w Iraku. Z zawartymi tam ocenami można się zgadzać lub nie, ale na pewno nie można akceptować wyraźnych oszczędności w gospodarowaniu prawdą. Mam na myśli fragment tekstu dotyczący listu ośmiu europejskich przywódców z 30 stycznia 2003 r.

Głównymi autorami tego dokumentu byli premierzy Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, którzy zaproponowali mi wspólne wystąpienie w tej sprawie. Nasza inicjatywa była reakcją na sojusz Francji i Niemiec o antyamerykańskim charakterze. Byliśmy zgodni, że kraje te chciały odegrać rolę hegemonistyczną i nie pytając nikogo o zdanie, narzucić swoją wizję i wolę całej Europie. W reakcji na list prezydent Chirac wypowiedział znane słowa, że straciliśmy okazję, aby siedzieć cicho. Chirac zapomniał, że Polska nie może i nie chce być cicho. To prawda, że nie jesteśmy olbrzymem aspirującym do głównej roli w świecie, ale i nie maluchem pokornie stojącym w kącie.

Juliusz Ćwieluch i Wawrzyniec Smoczyński uważają, że list ośmiu wzniecił dyplomatyczną wojnę w Europie i zaognił nasze stosunki z Niemcami. Na dowód tego twierdzą, że „Gerhard Schröder, który trzy dni wcześniej jadł rodzinną kolację w domu Millera i słowem nie został uprzedzony o liście, czuł się oszukany i głęboko dotknięty. Zemścił się dwa lata później, podpisując za plecami Polski umowę w sprawie gazociągu północnego”.

Przecierałem oczy ze zdumienia, że w poważnym tygodniku mógł znaleźć się taki absurd. Zachodzę w głowę, w jaki sposób dziennikarze przenieśli kanclerza w inny wymiar czasowy. Schröder ze swoją żoną Doris byli w moim domu 19 grudnia 2002 r.

Polityka 45.2008 (2679) z dnia 08.11.2008; Listy; s. 113
Reklama