Joanna Cieśla: – Zebrali państwo prawie 24 tys. podpisów pod protestem przeciwko temu projektowi reformy edukacji. Co się w nim rodzicom nie podoba?
Karolina Elbanowska: – Naszym zdaniem nie można przeprowadzać reformy, gdy nie są do niej przygotowane ani szkoły, ani dzieci, ani nauczyciele, ani wydawcy podręczników.
Tomasz Elbanowski: – Nie jesteśmy przeciwnikami wcześniejszej nauki dzieci – chodzi nam tylko o warunki tej edukacji. Żeby była przyjazna, nie wystarczy przesunąć ławkę i położyć dywan. Trzeba odpowiednio zorganizować przestrzeń, ale też zapewnić opiekę przygotowanych do tego pedagogów. To wymaga czasu i pieniędzy. Nie wierzymy, że zapowiedziane przez MEN 150 mln zł na trzy lata na pokrycie kosztów reformy wystarczy, by warunki w szkołach nagle się poprawiły. Korespondujemy z kilkuset rodzicami z całej Polski, którzy opisują nam konkretne problemy w swoich szkołach: przepełnienie, potrzebę remontów, brak dobrego wyposażenia.
U nas, w Legionowie, połowa dzieci w zerówce szkolnej zaczyna zajęcia o 13.00, a kończy o 17.00, bo jednocześnie nie mieszczą się w szkole. Jesteśmy pewni, że dzieci nadal będą się uczyć na zmiany, że nie będzie zapowiadanego rozdzielenia najmłodszych i starszych uczniów w budynku, a nauka będzie polegać nie na przeplataniu zajęć z zabawą, lecz na siedzeniu w ławkach przez 45 minut. Tylko że o tym już nie będzie się mówić głośno.
K.E.: Cały sposób organizacji tej reformy jest pośpieszny, niespójny i niepoważny. Rodzice do marca lub kwietnia 2009 r. mają zdecydować, czy wyślą 6-latka do zerówki; dyrektorzy wcześniej nie będą wiedzieli, jakiej liczby dzieci się spodziewać. Rodzice nie wiedzą, czy ich dziecko będzie jedynym 6-latkiem w klasie, czy będzie ich więcej.