Archiwum Polityki

Fakty rozdęte i pominięte

Rozmowa z prof. Normanem Daviesem o tym, jak różne narody pamiętają II wojnę światową i czy da się to zmienić

Katarzyna Janowska: – Przeczytałam pana najnowszą książkę „Europa walczy 1939–45. Nie takie proste zwycięstwo” i zastanawiam się, dla kogo ją pan napisał. W naszej części Europy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że zwycięstwo w II wojnie światowej nie było proste, że było dwóch najeźdźców, dwa totalitaryzmy i że zwycięstwo nad Niemcami oznaczało jednocześnie początek zniewolenia krajów Europy Wschodniej. A jak jest na Zachodzie z tą wiedzą? Czy pana książka wywołała dyskusję?

Norman Davies: – Przeszła dosyć spokojnie. Nie jestem pewien, czy została właściwie zrozumiana. Jeden z moich kolegów po fachu, autor książki o wojnie na froncie wschodnim, napisał, że w mojej pracy nie ma nic nowego. Nie zgadzam się z tym. Nowatorstwo w tym przypadku polega na łączeniu faktów. Mój kolega w swojej pracy napisał, że 80 proc. wojsk niemieckich zostało zniszczonych na froncie wschodnim, ale nie dodał już, co to w konsekwencji oznaczało. A mianowicie fakt, że na froncie zachodnim Amerykanie i Brytyjczycy zmagali się tylko z 20 proc. armii niemieckiej. Tymczasem Amerykanie są przekonani, że to oni wygrali wojnę. Między innymi to przekonanie usiłuję zmienić za sprawą swojej książki.

Pisze pan, że wojnę w Europie wygrała Armia Czerwona, a alianci jedynie jej w tym pomagali. Ale czy należy się dziwić, że w Waszyngtonie postawiono pomnik „II wojna światowa 1941–45. Pacyfik–Atlantyk”. Czy naprawdę wierzy pan, że uda się panu zmienić pamięć o wydarzeniach, które stały się elementem narodowej mitologii?

Amerykanie przystąpili do wojny w końcu 1941 r. I niech postawią pomnik z napisem: „poległym Amerykanom 1941–45”, ale bez napisu: „II wojna światowa”.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Historia; s. 70
Reklama