Archiwum Polityki

Za górami, za lasami

Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, zbuntowała się ongiś prowincja pewnego niepodległego państwa, żądając niepodległości, a w rzeczywistości przyłączenia na przyszłość do innego, ościennego państwa, z którym łączyła ją w 85 proc. wspólnota etniczna. Niepodległe państwo, w skład którego wchodziła rzeczona prowincja, postanowiło bronić swojej integralności ogniem i mieczem. Może by i dopięło swego, jednakże znaczna część tak zwanej wspólnoty międzynarodowej uznała prawo rebeliantów do secesji i ustanowione przez nich niebywałe państwo, o tyle dziwaczne, że nie mające żadnych perspektyw samodzielnej egzystencji, zawieszone więc na zagranicznym garnuszku, a dorabiające handlem narkotykami i żywym towarem. Polska oczywiście znalazła się po poprawnej stronie i nowy twór, pomimo że, jako się rzekło, rzecz miała miejsce za górami, za lasami, więc można było rozważnie spojrzeć z oddali, rozpatrzyć za i przeciw, pospiesznie zaakceptowała. Tak powstało niejakie Kosowo.

Za wieloma górami, za wieloma lasami, za siedemnastoma rzekami, zbuntowała się niedawno prowincja pewnego niepodległego państwa, żądając niepodległości, a najchętniej przyłączenia do prowincji innego, ościennego państwa, z którą łączy ją w 90 proc. wspólnota etniczna. Niepodległe państwo, w skład którego wchodzi rzeczona prowincja, postanowiło bronić swojej integralności ogniem i mieczem, rozpoczęło nawet ofensywę wojskową i bombardowanie prowincji z ciężkiej artylerii. Może by i nie dopięło swego, jednakże znaczna część tak zwanej wspólnoty międzynarodowej sprzeciwiła się prawu rebeliantów do secesji, aczkolwiek ustanowione przez nich państwo znalazłoby oparcie w ramach sąsiedniej wspólnoty narodów, która zapewniłaby mu wikt i opierunek bez obciążania europejskich podatników, a gwarantowała również przyzwoitą konduitę.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Stomma; s. 96
Reklama