Teraz to najbezpieczniejszy sufit podwieszany na całym świecie” – mówi Marjory Van den Broeke, rzecznik Parlamentu Europejskiego (PE). Mimo jego zapewnień, po tym jak 7 sierpnia sufit runął na salę obrad w Strasburgu, europosłowie boją się znów pod nim obradować, a będą musieli już w październiku. W czasie katastrofy byli na wakacjach, a podczas remontu pracowali w siedzibie w Brukseli.
– Ponieważ spadło ponad 100 kg na m kw., na pewno nie obyłoby się bez ofiar. Podobno najbardziej przerażeni są posłowie z grupy UEN, w której zasiada 19 Polaków z PiS, PSL-Piast, Samoobrony i LPR, bo to na ich miejscach było najwięcej gruzu. Kilku posłów w geście protestu na ostatnich obradach w Brukseli pojawiło się w kaskach – mówi europosłanka Lidia Geringer (SLD-UP).
Wiceprzewodniczący europarlamentu Marek Siwiec (SDL-UP) skarży się, że wciąż nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy. Zdzisław Podkański (PSL) uważa, że czasu na zbadanie całej sprawy było za mało. – Nie wiem, jak można mówić, że wszystko jest już w porządku, wszyscy boją się tam wrócić.
Siedziba PE w Strasburgu będzie miała w tym roku 10 lat. – Zawsze uważałam, że architekci w przypadku tej skądinąd pięknej budowli poszli zdecydowanie w sztukę, ale nieużytkową. Nie znam innego biurowca, w którym do garaży nie można by było się dostać windą – mówi Lidia Geringer. Dąb.