Archiwum Polityki

Ofiary bazyliszka

O sprawie Ireneusza K. pisaliśmy w czasie, kiedy odbywał się jego proces sądowy. Po wielu latach dotarliśmy do siedmiu z jego 14 ofiar.

Ojciec Amelki mówił: uważaj, kto za tobą idzie, rozglądaj się, patrz we wszystkie strony. A Amelka: piorun, tato, nie uderza dwa razy w to samo miejsce. Ale w Kasię piorun tak uderzył. Pierwszy raz, kiedy miała pięć lat i szły z mamą w parku. Alejką jechał mężczyzna, chyba młody, matka Kasi nie zapamiętała, jak wyglądał, bo najechał na nie rowerem i zaraz potem pognał do przodu.

Kasię uderzył kołem w głowę. Matka na tej alejce zaczęła od razu rodzić. Pojawili się jacyś ludzie, rzucili do pomocy. W szpitalu przyszedł na świat zdrowy brat Kasi. Jej też nic wielkiego się nie stało. Ale po jakimś czasie w nocy zaczęła się prostować, sztywniała, moczyła się, w ogóle tego potem nie pamiętając. Najpierw leczyli ją na coś innego, a dopiero kiedy matka Kasi zobaczyła w telewizji program o padaczce i pomyślała, że to może być padaczka, okazało się, że tak – pourazowa. Każdy atak to znów wjechanie rowerem w mózg, tak uszkadza.

Ojca Kasi nie ma, wybrał życie z inną rodziną. Żeby mieć na lekarstwa, matka najęła się do sprzątania przychodni lekarskiej. Lekarze pomagali kupować lekarstwa dla Kasi, pocieszali, że urazowa czasem się cofa, mózg ceruje sobie szkodę. Ataki były coraz rzadsze.

Mama posłała Kasię po włoszczyznę do sklepu. Tuż-tuż, bliziutko. Podszedł do niej mężczyzna. Wyciągnął karteczkę. Było na niej napisane długopisem „policja”. I legitymację – a na niej podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, taki to i taki, i przyklejona fotografia, od razu było widać, że fałszywe, ale czy w nagłym lęku widzi się, co wycięte z jakiegoś dowodu, a co prawdziwe, przyklejone urzędowo?

Mężczyzna powiedział, że musi sprawdzić, czy Kasia bierze narkotyki i dlatego on zabiera ją na przesłuchanie do komendy. Wyglądał przyzwoicie.

Polityka 41.2008 (2675) z dnia 11.10.2008; Kraj; s. 32
Reklama