Lekarz z Lublina
Tomasz Trojanowski,62 lata. Profesor medycyny. Jest kierownikiem kliniki neurochirurgii i neurochirurgii dziecięcej Akademii Medycznej w Lublinie, członek PAN. Prowadził badania w Oxfordzie, Londynie, Lyonie i Southampton. Krajowy konsultant do spraw neurochirurgii.
Roman Graczyk: – Pamięta pani lekarza granego przez Aleksandra Bardiniego w „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego? Specyficzna aura go otaczała, społecznictwa i oddania zawodowi; podobna otacza prof. Trojanowskiego.
Widzi się więc człowieka i od razu wie, że to odchodzący wzór korczakowski. Na korytarzu kliniki nie ucieka przed pacjentem do ubikacji, nie trzeba łapać go za fartuch, żeby się czegoś o stanie umierającego dziecka dowiedzieć. Siada się naprzeciwko, patrzy w oczy i zwyczajnie rozmawia.
Krzyś Graczyk, 15-letni syn Krystyny Czerni (historyk sztuki na UJ) i Romana Graczyka (publicysta „Tygodnika Powszechnego”), przeszedł rozległy udar mózgu w ostatni dzień grudnia 2004 r. Podobnie jak ojciec trenował długodystansowe biegi. Tym razem wystartowali w Biegu Sylwestrowym, 10 km po bulwarach wiślanych. Krzyś chciał pobić swój rekord, zakładał bezpiecznie: poniżej 40 minut. Po biegu zasłabł. Kiedy przyjechało pogotowie, miał już niedowład połowy ciała, potem przestał mówić, po 9 dniach stracił przytomność. Krystyna: – Los uderzył bardzo precyzyjnie w czystą, sportową więź między ojcem i synem.
Sylwester, w szpitalu nie było specjalisty, który potrafiłby zinterpretować obraz z tomografu. Po kilku dniach wskutek narastającego obrzęku mózgu wyglądał i czuł się coraz gorzej, lekarze mówili: no tak, jego stan faluje. Zawał spowodował obumarcie jednej z półkul mózgowych.
Roman: – Lekarze nie mieli pomysłu, co robić dalej.