Kryzys ma charakter światowy, musimy więc znaleźć rozwiązanie światowe – taką tezę, prezentowaną już podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, prezydent Nicolas Sarkozy powtórzył w rezydencji w Camp David, gdzie w ubiegły weekend odwiedził prezydenta George’a Busha. Kroi się więc kolejne spotkanie na szczycie, tym razem dwóch najważniejszych nieformalnych ugrupowań – G8 plus G5. Ta pierwsza nazywana jest grupą „najbardziej uprzemysłowionych krajów świata”, w jej skład wchodzą USA, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Kanada i przyjęta w okresie entuzjazmu – Rosja. G5 to największe tzw. kraje wschodzące: Chiny, Indie, Brazylia, Meksyk i Republika Południowej Afryki, dotąd ignorowane przez G8. Propozycja się podoba, lecz utrzymuje się także pewne niedomówienie. Kraje wschodzące, które mają dopiero w nieokreślonej przyszłości osiągnąć poziom krajów „najbardziej uprzemysłowionych”, dają niedwuznacznie do zrozumienia, że zostały w dzisiejszy kryzys wciągnięte bez swej winy. Ponadto szczyt światowy ma się odbyć pod koniec listopada, kiedy urzędującym prezydentem będzie jeszcze George Bush, ale większe znaczenie w praktyce zdobędzie już prezydent-elekt. Dostawią krzesło?
Polityka
43.2008
(2677) z dnia 25.10.2008;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 10
Reklama