Archiwum Polityki

Eurowybory w czerwcu

Od 2009 r. rozpoczynamy maraton wyborczy, który potrwa do 2011 r. Na rozgrzewkę wybierzemy posłów do Parlamentu Europejskiego (PE) VII kadencji, rok później prezydenta i samorządowców, a za dwa lata posłów i senatorów. Wciąż nie wiadomo, ilu naszych przedstawicieli będziemy wybierać do PE. Jeśli traktat z Lizbony nie będzie przyjęty przez całą Unię, do kosza pójdzie także nowy podział miejsc w Parlamencie Europejskim, który miał obowiązywać od wyborów w 2009 r. Przewidywał dla nas 51 foteli, o jeden więcej, niż przyznawał traktat z Nicei. Pewne jest to, że głosowanie we wszystkich 27 państwach członkowskich odbędzie się między 4 (czwartek) a 7 (niedziela) czerwca.

Posłowie przy Wiejskiej intensywnie pracują teraz nad zmianą ordynacji do PE. – Po przystąpieniu do UE Bułgarii i Rumunii musimy zmienić ordynację, bo wybierać będziemy nie 54, ale 50 lub 51 europosłów, w zależności, czy wejdzie w życie traktat z Lizbony. Poza tym chcemy wprowadzić dwudniowe głosowanie i otworzyć lokale wyborcze od godz. 6 do 22. Jest zgoda wszystkich klubów na te rozwiązania. Pod koniec stycznia ustawa będzie uchwalona – mówi Waldy Dzikowski (PO), odpowiedzialny za projekt.

Kogo będziemy wybierać, dowiemy się 40 dni przed głosowaniem, kiedy mija termin zgłaszania kandydatów. Wiadomo, że zastanawiają się Elżbieta Kruk (PiS), która ostatnio nie umie odnaleźć się w Sejmie, Zbigniew Ziobro (PiS), bo jest zmęczony, Wojciech Olejniczak, bo Grzegorz Napieralski chce się go pozbyć z krajowego podwórka, Jerzy Buzek (ale najpierw ma wstąpić do PO), Michał Kamiński (PiS), który opuści prezydenta, i Andrzej Lepper zapowiadający powrót w wielkim stylu.

W ostatnich wyborach nie zaimponowaliśmy Europie frekwencją: wyniosła 20 proc. Udział w najbliższych deklaruje o jeden procent więcej pytanych w sondażu.

Polityka 1.2009 (2686) z dnia 03.01.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama