Archiwum Polityki

Niepospolite rzeczy pospolite

Świat oszalał na punkcie wyrobów z lat 60. Ta moda na meble, porcelanę, biżuterię czy tkaniny z tamtych czasów dotarła także do Polski. Tymczasem nasza największa kolekcja spokojnie spoczywa w podwarszawskich magazynach Muzeum Narodowego.

Weźmy dla przykładu porcelanowe figurki zwierząt, które przed pół wiekiem produkowano w Ćmielowie. Niegdyś masowo zalegające nasze meblościanki, później – z paragrafu niemodne, równie masowo upychane w pawlaczach lub sprzedawane za grosze na pchlich targach – dziś znów przeżywają dni chwały. Na portalu aukcyjnym Allegro trwa o nie zacięta bitwa, a ceny niektórych modeli sięgają nawet tysiąca złotych. Meble, lampy, radia, wazony, biżuteria sprzed pół wieku, jeszcze niedawno obciachowo staroświeckie, dziś znów są popularne.

Na wielkiej wystawie powojennego designu zorganizowanej pod koniec ubiegłego roku w londyńskim Victoria&Albert Museum, publiczność odkrywała i zachwycała się polskim wzornictwem z lat 60. Niestety, my sami możemy zachwycać się nim bardzo rzadko i ledwie wyrywkowo, przy okazji organizowanych tu i ówdzie czasowych ekspozycji. Chyba najgłośniejszą z nich była zorganizowana 8 lat temu wystawa „Rzeczy pospolite – polskie produkty 1899–1999” (Muzeum Narodowe w Warszawie).

Pół biedy, gdy ciekawi nas design – nazwijmy go – technologiczny. Można się nim do woli zachwycać (lub z niego naśmiewać) w warszawskim Muzeum Techniki. Od zjawiskowych sylwetek rodzimych samochodów, motorów czy jachtów, przez telewizory, radia, gramofony, po tostery i suszarki do włosów. Kogo jednak interesują byty bardzie subtelne, ten musi polować na sporadyczne wystawy. Lub zadowoli się wyspecjalizowanymi kolekcjami: tkanin w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi czy szkła i ceramiki w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Jednak całościowej i uniwersalnej kolekcji ówczesnego designu nie uświadczy się nigdzie w kraju!

Polityka 5.2009 (2690) z dnia 31.01.2009; Kultura; s. 56
Reklama