Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Bażant z CBŚ

Myśliwi z Osięcin pod Włocławkiem oskarżają agentów Centralnego Biura Śledczego o kłusownictwo. Twierdzą, że policjant z CBŚ zastrzelił na ich terenie łowieckim bażanta. Sprawę wyjaśnia prokuratura i policyjni „wewnętrzni”.

Agenci szykowali nalot na plantację marihuany, zorganizowaną w budynkach opuszczonego gospodarstwa w pobliżu Osięcin. W tym czasie myśliwy rozwoził karmę dla bażantów w ramach zimowego dokarmiania. Usłyszał strzał. Uniósł głowę znad paśnika i zobaczył kilka samochodów stojących na szosie. Z jednego z nich wyszedł mężczyzna, podniósł z pola martwego bażanta i schował zdobycz w bagażniku. Łowcy telefonicznie skrzyknęli obławę. – Zażądaliśmy otwarcia bagażników – relacjonuje łowczy koła Marcin Smykowski – nieznajomi odmówili. Zagroziliśmy, że wezwiemy mundurowych z Radziejowa. Wówczas powiedzieli, że są z CBŚ. W chwilę później wóz, w którym miał leżeć bażant, uciekł z parkingu. Myśliwi złożyli pisemne zawiadomienie o przestępstwie w prokuraturze. Oskarżają agenta o kłusownictwo. – To pierwsza taka sprawa w mojej karierze – mówi szef Prokuratury Rejonowej w Radziejowie Romuald Grosman – zbadaliśmy miejsce zdarzenia w poszukiwaniu łusek, technicy kryminalistyczni zabezpieczyli ślady w bagażnikach wozów, które brały udział w akcji, przesłuchujemy świadków. Z uwagi na okoliczności sprawy zlecone przez nas czynności wykonuje Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej. Na razie za wcześnie, bym mówił o efektach – dodaje prokurator. Szef CBŚ w Bydgoszczy, młodszy inspektor Piotr Zuśka, wyklucza, by któryś z jego ludzi mógł dopuścić się kłusownictwa. Sprawa wcale nie jest śmieszna – „skłusowany” bażant to do pięciu lat odsiadki.

Polityka 3.2009 (2688) z dnia 17.01.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 9
Reklama