Archiwum Polityki

Na logo

PiS ma wkrótce ogłosić nowy program. Ale czy dzisiaj partyjne programy mają jeszcze znaczenie?

Niedawno, gdy walkę o władzę wewnątrz SLD toczyli między sobą panowie Napieralski i Olejniczak, przewodniczący partii był gotowy poprzeć PiS i prezydenta w sprawie pomostówek, gdyż uważał, że należy szukać elektoratu na lewo od Platformy Obywatelskiej, zaś jego konkurent odwrotnie – że zwolenników należy szukać bardziej w centrum, bliżej PO. Chodziło o rachunki, gdzie jest więcej głosów do wzięcia. Pomostówki były pretekstem, a ideologiczne uzasadnienia dorabiano ad hoc.

Partie, bo przecież nie tylko SLD, nie mają spójnego systemu wartości, który przyłożony do problemu wyrzuca jasną decyzję. Wszystko podlega negocjacjom i bieżącej taktyce. Wyborczych szans oraz politycznych korzyści szuka się poprzez odczytywanie aktualnej koniunktury, mierzonej sondażami i badaniami opinii publicznej. Ale wyścig trwa nieustannie, bo nastroje społeczne wahają się, a łaska pańska (czyli wyborców) na pstrym koniu jeździ.

Znamienną opinię w tej kwestii wygłosił w radiu poseł PiS Paweł Poncyljusz. Na pytanie, jak będzie głosował w kwestii weta w sprawie pomostówek, powiedział: „nie mam wyjścia, jestem z opozycji”. Na następne pytanie, dlaczego PiS jest przeciw projektowi Platformy, odpowiedź była jeszcze bardziej szczera: „jesteśmy przeciw, bo nie musimy być za”. Trudno znaleźć lepszą wykładnię mechanicznej opozycyjności, która wyłącza meritum i poświęca dyskurs ideowy w imię doraźnego, politycznego interesu.

Nic na pewno

Wszystkie partie postępują podobnie, jak ognia bojąc się wypaść z politycznego rynku. Jakiekolwiek moralne, rzeczowe i programowe przewagi tracą sens, jeśli partia przegrywa wybory. To w tym lustrze wielkiej porażki przegląda się SLD, PiS, resztówki LPR i Samoobrony, nie mówiąc o wielu innych, jakże licznych stronnictwach, które w minionym dwudziestoleciu miały swoje reprezentacje parlamentarne.

Polityka 3.2009 (2688) z dnia 17.01.2009; Kraj; s. 19
Reklama