Anna Napiórkowska: – Prawicowy prezydent Sarkozy nie tylko stosuje rozwiązania lewicowe, ale również angażuje do swojego rządu przedstawicieli lewicy. Czy to nie budzi pana protestu?
Michel Rocard:– Niewielkie ma znaczenie, czy pomysł jest lewicowy, czy prawicowy. Wszyscy tańczą tego samego walca, wszyscy się pomylili, nikt nie wiedział, co nadejdzie. Chociaż mam małą satysfakcję. W listopadzie 2007 r. napisałem dla tygodnika „Nouvel Observateur” artykuł zatytułowany „Kryzys światowy pojawi się jutro”.
Polityka straciła zwyczaj używania narzędzi intelektualnych, również w Polsce. Polska scena polityczna produkuje masę głupot. To niepokoi. Trzeba bowiem pamiętać, że podczas kryzysu lat 30. było 30 mln bezrobotnych w trzech krajach: Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemczech z powodu nieudolnej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Trzeba pozbyć się postrzegania działań politycznych w kategoriach lewicy czy prawicy.
Niestety, propozycje złożone przez G20 są blokowane przez Niemcy. Dla ludzi pamiętających komunizm, jak choćby kanclerz Angeli Merkel, państwo jest przekleństwem. Nie są w stanie myśleć, że państwo w demokratycznym kraju może dobrze rządzić i być użyteczne. Czeka ich ciężka zmiana kulturowa.
Prezydent Sarkozy, przekazując 8 mld euro francuskim fabrykom samochodowym, zastrzegł, aby żadna z nich nie zwalniała pracowników na terenie Francji. Komisja Europejska i premier Czech, które teraz przewodniczą Unii, uznali to posunięcie za politykę protekcjonizmu.
Rozumiem zdenerwowanie i złość zwłaszcza w Czechach, gdzie znajdują się francuskie fabryki samochodów, ale trzeba też zrozumieć intencje Sarkozy’ego. Jego działania są wynikiem braku dobrego wspólnego planu antykryzysowego na poziomie europejskim.