Archiwum Polityki

Rozwód polityczny

W czerwcowych wyborach w okręgu śląskim i opolskim z eurodeputowaną Lidią Geringer de Oedenberg o mandat będzie rywalizował jej były mąż Henryk o tym samym nazwisku. Ona to jedynka z listy SLD, on czwarty z PSL. We Wrocławiu mówi się, że ludowcom chodzi o to, by ich kandydat skorzystał z wypromowanego przez byłą żonę nazwiska.

Lidia Geringer de Oedenberg uchodzi za najambitniejszą i najbardziej zapracowaną naszą przedstawicielkę w Brukseli. To jedna z trzech nominowanych do tytułu najlepszego eurodeputowanego zeszłego roku. Pianistka, malarka, ekonomistka, matematyczka, absolwentka pół tuzina wyższych uczelni. Henryk to arystokrata o austriackich korzeniach, profesor genetyki, starszy od niej o 15 lat. – Noszę to nazwisko od 28 lat i nie widzę powodu, aby z racji niedawnego rozwodu je zmieniać. Mój były mąż nigdy nie interesował się polityką, dlatego dziwię się, że startuje – mówi eurodeputowana. Henryk Geringer de Oedenberg ucina krótko: – Prosiłem, aby wróciła do swojego nazwiska. To może mi raczej zaszkodzić, bo ona reprezentuje SLD, a ja partię o zupełnie innych poglądach. Nazwisko pomogło obecnemu posłowi z PO Michałowi Marcinkiewiczowi, więc na pewno nie zaszkodzi i tym razem.

Polityka 15.2009 (2700) z dnia 11.04.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama