Marcin Gortat, jedyny polski koszykarz, który gra w elitarnej lidze NBA, ma cztery tatuaże. Każdy symbolizuje coś ważnego.
Na prawej łopatce kazał wydziergać sobie jajko, z którego wykluwa się liczba 57. To jego numer w drafcie (naborze) National Basketball Association w 2005 r. Bo NBA, amerykańska liga zawodowej koszykówki, jest dla koszykarzy tym, czym Hollywood dla filmowców. O tym, jak ciężko dostać się do tej galerii sław, przekonały się tłumy chętnych z całego świata. Przed Gortatem zaledwie dwóch Polaków otrzymało szansę zaprezentowania się na zawodowych amerykańskich parkietach: Cezary Trybański i Maciej Lampe.
Polityka
15.2009
(2700) z dnia 11.04.2009;
Ludzie i obyczaje;
s. 122