Archiwum Polityki

Ludzie z brązu

Sportowcy stają się dziś narodowymi bohaterami. Wiele gwiazd futbolu, koszykówki, lekkiej atletyki doczekało się pomników. W Polsce najbardziej okazały pomnik ma żużlowiec.

Pierwszy pomnik sportowca w czasach nowożytnych stanął w Norwegii: zaszczytu dostąpił narciarz Thorleif Haug, bohater pierwszych Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix w 1924 r. Zwyczaj stawiania pomników zwycięzcom zawodów wywodzi się z antycznej Grecji. Niektórym olimpionikom, czyli triumfatorom igrzysk w Olimpii, wznoszono po dwa: jeden w miejscu zawodów (w świętym gaju Altis) i drugi w polis (mieście-państwie), z którego przybyli. Miały one zapewnić nieśmiertelność, ale żaden z nich nie przetrwał do naszych czasów (tym bardziej że niektóre były ze złota). Archeologowie znaleźli tylko jeden fragment podstawy z resztkami stóp atlety, pochodzącego z greckiej kolonii w dzisiejszej Turcji.

Od VI w. p.n.e. upowszechniła się praktyka, że to sam zwycięzca fundował sobie na własny koszt pomnik naturalnych rozmiarów ze swym nazwiskiem wyrytym na cokole. Czynił to oczywiście po triumfie, ale zdarzały się wyjątki. Np. Eubatos z Kyreny tak niezachwianie uwierzył wyroczni delfickiej, która przepowiedziała mu zwycięstwo w biegu na igrzyskach w 408 r. p.n.e., że zjawił się w Olimpii już z gotowym posągiem. Na miejscu atleta wzgardził wdziękami hetery o imieniu Lais. I kiedy o wierności małżonka dowiedziała się żona, ze wzruszenia wystawiła mu drugi pomnik.

Statuom olimpioników oddawano cześć bałwochwalczą.

Na wyspie Tazos na Morzu Egejskim czczono w ten sposób boksera Theogenesa (imię to zresztą oznacza – pochodzący od Boga), który miał ponoć na koncie niewiarygodną liczbę 13 tys. zwycięstw w pojedynkach na pięści. Oznacza to, że musiał staczać jedną walkę dziennie przez 40 lat. Nie można było z nim zadzierać nawet wtedy, kiedy już zmarł.

Polityka 18.2009 (2703) z dnia 02.05.2009; Ludzie i obyczaje; s. 120
Reklama