Archiwum Polityki

Wizyta u kuzynów

Warszawa gościła kongres Europejskiej Partii Ludowej (EPL), zrzeszenia 74 centrowo-prawicowych chadeckich partii europejskich, które rządzą w 19 z 27 krajów UE, w tym we Francji, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i w Polsce (do EPL należą i Platforma Obywatelska, i PSL). Nic dziwnego, że sekretarz EPP Joseph Daul podkreślił: „Jesteśmy siłą napędową Europy”. Pesymista oceni, że trzeba dozy naiwności, by wierzyć, że cokolwiek wynika z okolicznościowych płomiennych przemówień. Jednak fakt, iż 19 szefów rządów i ponad 3 tys. delegatów EPL przyjeżdża do Warszawy, by podkreślić wagę 20 rocznicy rozbicia żelaznej kurtyny i pięciolecia rozszerzenia UE na wschód, napawa optymizmem. Zachodnioeuropejską opinię publiczną trzeba ciągle przekonywać, iż warto było przyjąć do Unii biednych kuzynów ze Wschodu i że ci kuzyni całkiem nieźle dają sobie radę w trudnych czasach.

Dwie tezy z trudem przebijają się do świadomości europejskiej. Pierwsza, że każdy ze współczesnych problemów jest większy niż poszczególnych krajów Unii i że Unia powinna się przydawać coraz bardziej. Druga, że Unia utknęła w miejscu, że jest zmęczona integracją i nie wie, jak z tego marazmu wybrnąć. EPL jest jedyną partią europejską, to znaczy jedyną grupą w europarlamencie, zrzeszającą posłów ze wszystkich 27 krajów. Oczywiście, daleko jej do prawdziwej partii, nie powstały przecież żadne polityczne partie ponadnarodowe, a wybory do Parlamentu Europejskiego nie uwolnią się – nie tylko w Polsce – od waśni wewnątrzkrajowych. Ale ściślejsza Unia – solidarna ze słabszymi kuzynami – nie zrobi się sama. Akurat Parlament najpełniej wyrażał wolę integracji i jedności Unii.

Polityka 19.2009 (2704) z dnia 09.05.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama