Archiwum Polityki

Ksiądz na prezydenta?

Za rok prezydentem Filipin może być katolicki ksiądz. 55-letni Eddie Panlilio jeszcze się waha, ale nie mówi nie. A jest już gubernatorem od 2007 r. Jak to możliwe, skoro współczesny Kościół zakazuje łączenia duszpasterstwa z urzędami politycznymi? Zawsze można poprosić biskupa o dyspensę. Tak uczynił ksiądz Panlilio, kiedy startował – pod hasłem walki z korupcją – do urzędu gubernatora, tak obiecuje uczynić, gdyby miał być prezydentem. W sondażach wypada obiecująco: 40 proc. poparcia. Ale część biskupów i księży, a także katolików świeckich, przypomina, że na Filipinach obowiązuje rozdział państwa od Kościoła. Ksiądz Eddie nie zbiera też zbyt dobrych not jako gubernator. Jednak niechęć do kończącej kadencję ekipy prezydent Glorii Macapagal Arroyo, też katoliczki, jest tak duża, że wyborcy mogą przymknąć oczy na polityczne kompetencje Panlilio. Zwłaszcza że obiecuje postawienie Arroyo przed sądem za łamanie praw człowieka, ochronę interesów podziemia hazardowego i zagranicznych spółek wydobywczych. A gdyby, na dodatek, wziął sobie na kandydata na wiceprezydenta popularnego przywódcę protestanckich fundamentalistów Edwarda Villanueva, zwanego potocznie bratem Eddie, to taki tandem – ksiądz Eddie/brat Eddie – miałby zwycięstwo prawie w kieszeni. Ale jak by na tym wyszły Filipiny?

Polityka 19.2009 (2704) z dnia 09.05.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama