Archiwum Polityki

Pomoc rodzi niemoc

Przez ostatnie 60 lat bogate kraje przekazały Afryce przynajmniej bilion dolarów, by wyrwać ją z ubóstwa. Tymczasem obdarowani są biedniejsi, niż byli.
[rys.] JR/Polityka

W 2006 r. Lukas Ludin, szwedzki przedsiębiorca naftowy i miłośnik sportów ekstremalnych, przejechał na motorze Afrykę z północy na południe. Wyprawa z Kairu do Cape Town, 12 tys. km morderczej trasy wiodącej przez pustynie, dżungle i sawanny najbiedniejszego kontynentu, zajęła mu zaledwie pięć tygodni. Jeszcze kilka lat wcześniej fatalny stan afrykańskich dróg nie pozwoliłby mu tak szybko dostać się z Egiptu do RPA. Ale Szwed podróżował po elegancko wyasfaltowanych drogach, których większość wybudowali Chińczycy.

Drogowe dokonania Chińczyków w Afryce chwali Dambisa Moyo, autorka książki „Martwa pomoc” („Dead Aid”),

która szturmem wzięła brytyjskie oraz amerykańskie listy bestsellerów. Moyo (absolwentka Harvardu i uniwersytetu w Oksfordzie, z doświadczeniem zdobytym w Banku Światowym i Goldman Sachs) uznaje chiński model działania w Afryce za wzorcowy, bo dla Afryki bardzo opłacalny. Chińczycy przyjeżdżają do Afryki robić po prostu interesy, w zamian za prawo wydobycia surowców inwestują w infrastrukturę, budują drogi, kolej i kopalnie. Tymczasem Zachód, kierowany często wyrzutami sumienia, które zostały mu z czasów kolonialnych, stosuje złe recepty: spieszy z pomocą i zastępuje afrykańskie rządy tam, gdzie powinny radzić sobie same, dotując edukację, służbę zdrowia, wyręczając w walce z epidemiami AIDS i malarii.

Europa, USA i międzynarodowe instytucje finansowe wsparły Czarny Ląd już bilionem dolarów. Ale ta ogromna suma nie tylko nie dała impulsu do rozwoju i nie wyrwała Afryki z biedy, ale wręcz ją utrwaliła. W 1970 r. za mniej niż dolara dziennie żyło około jednej dziesiątej Afrykanów, dziś już ponad połowa.

Polityka 19.2009 (2704) z dnia 09.05.2009; Świat; s. 74
Reklama