Archiwum Polityki

Polska grypa

Kiedy piszę ten felieton, „dnia pierwszego maja roku pamiętnego”, nie ma w Polsce jeszcze przypadku świńskiej grypy. Trwa pełne napięcia oczekiwanie. Rząd utrzymuje w tajemnicy, ile ma ampułek i maseczek. Dziwne. Tajemnica wojskowa była uzasadniona, kiedy chodziło o to, żeby Hitler albo Stalin, a potem NATO, nie dowiedzieli się, jakie mamy zapasy. Dzisiaj, kiedy nie ma zagrożenia zewnętrznego, chodzi o to, żeby wróg wewnętrzny, czyli pan prezydent, opozycja i media, nie mogli krytykować, że z winy rządu zapasy strzykawek są porażająco małe. Wiadomo – opozycji chodzi o to, żeby pierwszą ofiarą grypy została Ewa Kopacz.

Najważniejsze jest jednak oczekiwanie, kto pierwszy zawiadomi pana prezydenta, że świńska grypa naruszyła nasze suwerenne terytorium. Chodzi o to, kto – Tusk czy Kaczyński – pojawi się pierwszy w maseczce przy łóżku pierwszej ofiary i zdąży przed „Faktami”. Szef BBN minister Szczygło, który przespał pożar, teraz nie odrywa oczu od telewizora. Szef Kancelarii Kownacki nawet przy goleniu nie zdejmuje słuchawek, przez które słucha, właśnie – czego Pałac słucha teraz, kiedy Polskie Radio nie jest już tak wiarygodne jak za czasów prezesa Czabańskiego? Anna Fotyga bada, ile w krajach ONZ trwa zawiadomienie głowy państwa o pandemii. „Gazeta Wyborcza” prowadzi kampanię „Świńska, ale ludzka”, na rzecz godnego chorowania na grypę. Dzięki funduszom z Brukseli każdy obywatel będzie miał termometr, zapewnia premier. Komu gwałtownie podskoczy gorączka wyborcza, ten natychmiast, nawet w nocy, powinien zawiadomić Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Chociaż świńska grypa do nas jeszcze nie dotarła, są już ofiary innego typu.

Polityka 19.2009 (2704) z dnia 09.05.2009; Passent; s. 97
Reklama