Chociaż od ujawnienia przez „Politykę” miejsca (RPA), w którym ukrywa się ścigany europejskim nakazem aresztowania Janusz Lazarowicz, minęło już ponad pół roku, prokuratura nadal nie wystąpiła o jego ekstradycję. Lazarowicz, były prezes XIV NFI i bankowiec związany z Raiffeisen Bank Polska, jest podejrzany o podżeganie do zabójstwa gracza giełdowego Piotra Głowali. Zarzut zlecenia zabójstwa postawiono Januszowi G. ps. Graf – znajomemu Lazarowicza. Głowala, według prokuratury, został zamordowany, ponieważ w imieniu byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka domagał się od Lazarowicza spłaty rzekomego długu, jaki ten miał mieć wobec Wieczerzaka.
Lazarowicz podczas odbytej w RPA rozmowy z reporterami „Polityki” oświadczył, że jest niewinny i z zabójstwem Głowali nie ma nic wspólnego. Ukrywa się w RPA, bowiem chociaż jest pewien, że proces sądowy oczyściłby go całkowicie, obawia się aresztowania i długotrwałego pobytu za kratami bez wyroku. Jego zdaniem prokuratura w tej sprawie błądzi, bo przyjmuje za dobrą monetę zeznania niewiarygodnych świadków. Kilkakrotnie za pośrednictwem swoich adwokatów zwracał się do prokuratorów, aby przesłuchali go w RPA, ale odzewu nie było.
Według informacji, do jakich dotarliśmy ostatnio, prokuratura ma z tą sprawą poważny problem. Jeden z najważniejszych świadków (nadano mu status koronnego) Andrzej L. ps. Rygus zniknął bez śladu. To on najpierw w 2007 r. przyznał się do udziału w porwaniu Piotra Głowali, a po jakimś czasie i po licznych przesłuchaniach przypomniał sobie, że stało się to na zlecenia Janusza G. i Janusza Lazarowicza. Wiarygodność tego świadka od początku była wątpliwa, o czym prokuraturę informowali m.in. policjanci. Sąd początkowo nie poparł wniosku prokuratury o nadanie mu statusu świadka koronnego, zgodę wyraził w drugim podejściu.