Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Partio, spocznij!

No i po wyborach. W powyborczy poranek zwykle wygrani się cieszą, przegrani się martwią, a zwykli ludzie mają chwilę ulgi. Bo na jakiś czas słabną wielkie polityczne kłótnie, awantury, swary. Tym razem jest inaczej. Koniec kampanii nie tyle kończy piekło, co je raczej zaczyna. Bo kończy się kampanijne bujanie w obłokach, gra na abstrakcyjnych emocjach, uwodzenie nas i mobilizowanie. Trzeba szybko wrócić na ziemię do problemów na czas kampanii schowanych do szuflady. Żeby udzielić sensownej odpowiedzi na problemy budżetu, gospodarki, przedsiębiorstw, rynku pracy, potrzeba wielu niezbyt spektakularnych zmian, które muszą ze sobą współgrać i się nawzajem wzmacniać.

\tNie chodzi nawet o to, czy zwiększać deficyt, bo on musi być przez jakiś czas większy, tylko w jaki sposób ten wzrost finansować, by budżet zachował płynność i wszystkim płacił w terminie, jak go zwiększyć, by nasze długi zachowały umiarkowaną cenę, i jak wydawać pieniądze, żeby większy deficyt stał się inwestycją zwiększającą dochody i zmniejszającą wydatki w przyszłości. Nie ma też sensu spierać się o oszczędności. Oszczędzać trzeba zawsze. Chodzi o to, na czym można oszczędzać nie szkodząc gospodarce i ludziom, a na co rząd powinien wydać więcej pieniędzy. I jak je wydawać, żeby nie strzelać z miliardów Panu Bogu w okno i przy możliwie ograniczonych kosztach osiągnąć jak największy efekt stymulacyjny.

Diabeł polityki tkwi teraz w bezliku ledwie widocznych szczegółów i ich wzajemnych relacji. O takich subtelnościach bardzo trudno dziś poważnie debatować. To jest trudne, ale po wyborach nie jest nierealne. Warunkiem jest wciągnięcie opozycji w szybką budowę koszyka antykryzysowego. Skoro duch walki partyjnej może się teraz udać na krótki odpoczynek, rząd i opozycja mogą na chwilę dopuścić do głosu ducha współodpowiedzialności.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama